piątek, 13 maja 2016

Wojna się już skończyła - o relacjach w parze.

To zdanie powtarzam ostatnio często prowadząc warsztaty ustawień systemowych. Czasami dociera mocniej, czasami słabiej – zależy. Zawsze jednak wywołuje pewne zadziwienie w oczach tych, którzy 77 lat po wrześniu 1939 wciąż niosą w sobie jak żywą wojnę, i jej skutki.

Kobiety jakieś 77 lat temu przeżyły traumę. W mojej opinii po tym co widzę, całkiem sporą. Zwłaszcza te, które miały mężczyzn, a te, które był wtedy z nimi w ciąży, albo wychowywały ich dzieci jeszcze bardziej sporą. Ktoś powie, ale to przecież dawano i nie prawda. A jednak dla duszy nie ma czasu, i to co się nie rozegrało do końca, przy naszych dziadkach, rozgrywa się wciąż jak żywe w nas.
Mężczyźni są słabi, i to nie przesada. Często niosą na sobie winę swoich dziadów, za to, że zostawili te kobiety same. Za to, że nie udało im się wrócić do domu, albo że wrócili jako kalecy. Wyjechał zdrowy chłop a wrócił kawałek. Niektórzy wracali w jednej części, ale jak patrzę na to co widać na ustawieniach systemowych, to duszą, myślami, emocjami zostali niejednokrotnie razem ze swoimi towarzyszami broni, gdzieś tam, daleko, w okopie do, którego wpadło kilka granatów. I często Ci, którzy przeżyli w duszy czują się winni, że żyją. Dziadek tego nie przeżył do końca. Był nieobecny dla ojca, a jak ojciec nie wziął, to co dał synowi? Dał to co miał. Te niedokończone historie są wciąż w nas żywe. Babcia często... kobieta była poszkodowana. Czuła się ofiarą tej sytuacji. Często obwiniała swojego chłopa, że poszedł gdzieś tam na wojnę, i ją zostawił. Te żale i pretensje wciąż są jak żywe we wnukach.

Co musi się zrodzić w facecie, jak idzie na wojnę, gdzie będzie musiał codziennie przez, być może noc i dzień być obecny, na 100%? Co ciekawe osoby, które trafiały np. na front, albo do obozów koncentracyjnych, gdzie każdy dzień był przepełniony tą gotowością do walki na śmierć i życie, niemal natychmiast zdrowiały ze wszelkich depresji i innych chorób psychicznych. Zdrowiały natychmiastowo. Ciało postawione w obliczu dużego stresu tak właśnie reaguje. Odpalają się hormony odpowiedzialne za gotowość do podejmowania akcji- mówiąc kolokwialnie nie ma czasu na rozkminy, i zatapianie się w mętnych meandrach umysłu. A wszelkiego rodzaju wyobrażenia, zakrzywienia spostrzegania, nagle odchodzą w dal. Psychika, i cały organizm mobilizuje się, i jest nastawiony na jedyny cel – przetrwać, przeżyć. A żeby przetrwać i przeżyć musisz być obecny. Jak strzelają, to uciekasz, a nie zastanawiasz się, w którą stronę. Tak działa mózg automatyczny. Podświadomość. Non stop analiza napływających bodźców, i reakcja na nie, ponoć w 0,2 sekundy. Ale nie w szczegóły chcę tym razem wchodzić, nie w szczegóły biologii.

Gdy chłop szedł na wojnę, swoją czy nie swoją, to kobieta zostawała sama. Sama, albo z dziećmi. Czasami z chłopcem. Jeżeli Ona doświadczyła takiej sytuacji, to jak Ona potem będzie wychowywać chłopca? Będzie w nim budować zachowania agresywne? Będzie uczyła go jak walczyć? Czy dopuści w nim tą gotowość do podejmowania akcji, w obliczu zagrożenia? Nie sądzę. Będzie go bardziej wychowywała na grzecznego ułożonego chłopca, który ma czyste porteczki i równo przystrzyżoną grzywkę. Czy to dziwne? Nie. Po pierwsze kobieta po takiej traumie, gdzie została sama będzie się bała, że owoc jej starań, często nieprzespanych nocy, będzie taki sam jak tata... czyli jak dorośnie, to pójdzie na swoją, czy nie swoją wojnę. Więc w obawie, że tak właśnie może się wydarzyć, będzie go wychowywała na grzecznego ułożonego chłopca. Wojna się skończyła – i dość często ostatnio powtarzam to na warsztatach ustawień systemowych, bo zdarzają się, klienci - potomkowie sprawców, lub ofiar, którzy ze ślepej miłości wciąż na tej wojnie są. Może nie idą fizycznie na wojnę, ale chętnie oglądają filmy wojenne, lub takie, w których jest obecna przemoc. Często grają w gry, już teraz bliskie rzeczywistości, szczególnie gdy do naszych domów wdziera się technologia Virtual Reallity. Ale powracając do pewnego procesu, który swoje owoce przedstawia dzisiaj po blisko 80 latach, w młodych, czasami dojrzałych mężczyznach.
Ci mężczyźni nie mają dostępu do swojej agresji. Boją się mieć do niej dostęp. A zamknięcie się na swoją agresję powoduje brak dostępu do swojej siły. Agresja wbrew obiegowej opinii jest czymś naturalnym i normalnym. Nasz organizm cały czas zachowuje się agresywnie, chociażby w relacji z różnymi wirusami, bakteriami i grzybami. Cały czas trwa niekończąca się agresja w stosunku do otoczenia. Siedząc na danym krześle w autobusie, czy tramwaju także przejawiam pewną formę agresji, bo nikt inny właśnie na tym miejscu nie może usiąść, bo siedzę tam ja. Śmieszne? Nie wydaje mi się. Walczymy o przestrzeń, czas, zasoby, pieniądze, kobiety, mężczyzn, przetrwanie. Agresja jest częścią życia. Agresja, to co innego niż przemoc, manipulacja, kłamstwo i podstęp. To zachowania przemocowe. Agresja jest ludziom wpisana w ich bycie i życie. Hamowanie agresji w sobie, skutkuje często depresją.

Dlatego przestań się okłamywać kobieto, że chcesz, aby Twój facet był silny i zarabiał dużo pieniędzy, bo konsekwencją stanięcia w męskim, w męskiej sile jest znaczna poprawa w temacie kasy. Przestań się okłamywać, że chcesz, aby on był silny, i tu nie do końca chodzi o siłę mięśni. Aby był ostoją, abyś mogła się przy nim poczuć bezpiecznie. Przestań łgać, bo to kłamstwo i kolejna iluzja. Jeżeli jesteś kobietą i stoisz w żeńskim, to po prostu już masz takiego faceta. A skoro go nie masz, i mówisz, że o nim marzysz, to najprawdopodobniej sama kontynuujesz rytuał kastracji męskiego, który być może ze strachu rozpoczęła Twoja babcia? W sumieniu najprawdopodobniej jesteś powiązana z tymi wszystkimi kobietami, które to robią od 77 lat, a czasem i dłużej, bo przed drugą woją światową, była też pierwsza wojna światowa, i wcześniej historia Polski i Europy nie była związana z bajką pt.”Żyli długo i szczęśliwie”. Czy przypadkiem nie jest tak, że jak facet staje w swojej sile, to zaczynasz drżeć. Zaczynasz się bać... grunt trochę drży pod nogami? dlaczego? Może dlatego, że czujesz, że tutaj kończy się Twoja kontrola, a zaczyna Twoja bezsilność. To po pierwsze. Po drugie, gdybyś miała tak, że masz faceta, który stoi w swojej sile, to miałabyś możliwość się o niego oprzeć, w sensie stricte, i mówię też tutaj o oparciu się psychicznym. Po trzecie i może najważniejsze, w sumieniu musiałabyś zdradzić te wszystkie kobiety z Twego rodu, z Twego wewnętrznego drzewa życia, które tego nie miały, bo ich mężczyźni poszli w pizdu... i często nie wrócili. A one same zostały z dzieckiem, dzieciakami... czasami z całą gromadką, i w wyniku okoliczności nauczyły się nosić spodnie. Przestań się oszukiwać, że chcesz chłopa, który ma jaja jak dwa arbuzy, i ma siłę być konsekwentny, i iść za swoim obrazem. Wewnętrznym obrazem. To jest ostatnia rzecz, której byś chciała. Ty chcesz mieć takiego chłopa, którego będziesz mieć pod kontrolą, bo tak nauczyłaś się dbać o swoje bezpieczeństwo, i bezpieczeństwo swojego potomstwa, i żyjąc w ten sposób możesz pozostać wierna swoim babką, prababkom, i kobietom w swoim rodzie, które chłopów straciły. Świat się zmienia, mijają lata, przychodzą nowe pokolenia, a Ty wciąż częstokroć zamrożona, w tym lęku swojej babci. Mężczyzna, który ma kontakt z własną agresją potrafi walczyć. Dostęp do pieniędzy również łączy się z pewną formą przejawiania agresji. Ta agresja jest potrzebna. Kiedyś była potrzebna, aby stanąć naprzeciw niedźwiedzia, foki, czy innego zwierza, aby zadbać o swój rewir, o swój dom. Czasy się zmieniają, ale energia jaką potrzebuje mężczyzna, aby wyjść do świata na swoje polowanie jest ta sama. A ta agresja i dobry z nią kontakt, jest potrzebny, aby wychodzić do świata i zarabiać np. pieniądze. Kiedyś zabijać foki, albo być gotowym na odparcie najazdu wrogiego plemienia. Czasy się zmieniły. Już nie ma mamutów, tygrysów szablo zębnych, ale energia ojca, energia wychodzenia do świata, to nadal ta sama energia co 1000 lat, 2000, czy 10 tyś lat temu. Może w mniejszym stopniu w cywilizowanej części świata możesz stracić życie, ale za to możesz stracić twarz, wizerunek, stanowisko w koropo, albo grubego klienta. Tam można stracić wszystko, i to w jedną chwilę. Kierują nami te same energie. Podobne wzorce. Przedmioty się zmieniły, ale nie my, wewnątrz nas. Sumienie które wiązało z klanem, wciąż jest obecne, wciąż jak pokazują ustawienia działa, bez względu na to, czy jeździmy rowerem, czy najnowszym modelem Tesli *auto w 100% na prąd.

A my mężczyźni? Dlaczego mamy taki problem, w stanięciu w swoim? Bo pokutujemy za naszych prapradziadków, pradziadów, i dziadków. Bo niesiemy ze ślepej miłości za nimi brzemię ich decyzji. Ostatnio miałem na ustawieniu klienta, który leżał wśród ofiar dziadka. Dziadek walczył podczas wojny o życie. I wygrał. Ten drugi – przegrał. Zginął. Dzisiaj po ponad 70 latach jego wnuk, leży z ofiarami w grobie, i mówi, że mu tam dobrze. Że czuje, że tam przynależy. Od kilku lat depresja. Tłumiona agresja. Dokurwianie wszystkim wkoło. I tego nie widzi. Dopiero ludzie mu mówią, że coś nie tak, bo zamiast dostać upomnienie, dostają po mordzie. Wszystko przerysowane. Zbyt silne emocje. Widać od razu, że chodzi o uwikłanie. Facet boi się mieć dostęp do swojej agresji, do swojej siły, bo boi się, że zabije – że zabije tak jak dziadek.Więc woli uciec w depresję, w chorobę psychiczną.
Częstokroć kobiety, które wychowywały naszych ojców wychowywały ich w oderwaniu od męskości. Bo to było zbyt niebezpieczne. Blokowały częstokroć męską naturalną chęć wychodzenia do świata, do zewnątrz, i penetracji go. Podporządkowania go sobie. A jak myślicie, jak długo można tłamsić swoją naturę? Czy tak się da? Czy myślicie, że to może się udać?

Chłopiec. Lat 20. Dość szybko stracił ojca. Zamknął się w domu. Dużo czyta. Dużo gra na komputerze. Woli wirtualną rzeczywistość od tej rzeczywistej rzeczywistości. Zagłaskany przez mamę. Zero pracy. Jak jakąś znajdzie, to zaraz coś tak wywinie, że go zwolnią. Prawie zero relacji towarzyskich. Zamknięty, na wychodzenie do świata. Kładzie się spać bardzo późno. Wstaje koło południa. Nerwowy. Stoi przy mamie. Kobiety nie ma. Czego mu potrzeba? Jemu potrzeba taty. Mama wychowała go na grzecznego, ułożonego. Ale to nic nie zmieni. W końcu mu strzelą bezpieczniki. Jak tylko się trochę napije, to wychodzi z niego ta cała agresja, wręcz się wylewa. W słowie, w geście, w mimice. I jak długo można to gnieść w sobie? Przecież to gdzieś musi wyjść z tego chłopca. Ta energia gdzieś musi znaleźć ujście. Więc męski wieczór wygląda często tak, że trzeba się zalać w trupa, i zaliczyć przy okazji kilka agencji towarzyskich. Szybki sex, bez miłości, bez uczucia, w odcięciu od siebie, i w złości na kobiety.
A co te obecne kobiety, żyjące w tu i teraz mają z tym wspólnego? To wnuczki, albo prawnuczki tych, którym kiedyś było ciężko. Ten konflikt pomiędzy męskością a kobiecością trwa w nas do dzisiaj, a wojna się przecież już skończyła. Ale ta babcia, nadal nie wypłakała tych łez, za dziadkiem, który nie wrócił z wojny... więc wnuczka wkurwia się na swojego chłopa, bo na kogo się wkurwiać, jak ma jednego pod ręką.

Musimy to puścić. Mężczyźni muszą puścić swoich dziadków, którzy skończyli tak jak skończyli, a żyli tak jak żyli. I muszą trafić do męskiego. Do zdrowego męskiego korzenia. Muszą zostawić oceny. Kiedyś klient z wściekłością na ustawieniu krzyczał do swego dziadka, który zabijał Niemców w obronie swego życia – To przez Ciebie, to przez Ciebie Oni nie żyją! Tak silna identyfikacja z ofiarami. Tak – nie inaczej. A u niego w życiu co? Dziesiątki kobiet, narkotyki, alkohol, pół miliona długów, i depresja ze stanami maniakalnymi. Chce stracić wszystko, bo dusza nie pozwoli tego tak zostawić. To musi się skończyć, to musi się wypalić, wysycić, nie da się tego zamieść pod dywan. Nie da się narobić na środku pokoju, i udawać, że fiołki pachną. W pokucie, w winie, w zamknięciu na siebie samego. Mężczyźni muszą puścić winy swoich ojców. Muszą skończyć tą wojnę w sobie, muszą złapać kontakt, zdrowy kontakt ze swoją agresją.

Co muszą zrobić kobiety? Kobiety muszą puścić te swoje babki, które miały taki los, jaki miały. Bo tym babkom, jak patrzę na to co pokazuje się w ustawieniach wcale nie zależy na tym, aby ich wnuczki miały tak samo ciężko i pod górkę jak one. Tam często da się usłyszeć słowa:”Ty możesz już mieć inaczej”, albo „już wystarczy, już wystarczy”. A na końcu np. zdanie „chętnie popatrzę jak będziesz miała lekko”. Te babki, prababki przez każdy taki konflikt przewracają się w grobie. To my żywi, w swoich konfliktach wciąż każemy im wstawać z grobu. Wciąż przywołujemy ich do życia, w sobie, przez siebie, a jak widać na warsztatach oni chcą już świętego spokoju, chcą po prostu zasnąć.

Wojna się już skończyła. Czas wracać do domu. Do kobiety, dzieci, pracy – takiej lekkiej, z satysfakcją, z uznaniem, z godnymi pieniędzmi. Pora wracać do domu... Już czas.


Jesteś mężczyzną? Stań w swoim, rzuć jakąś idee w powietrze i zobacz jak zareaguje kobieta. Czy pójdzie za Tobą chętnie? Wątpię. Może będzie krytykować, osłabiać, gdy będziesz mówił o zarobieniu dużych pieniędzy związanych między innymi z wyjazdem gdzieś, albo z Twoją nieobecnością w domu. Będzie chciała się przytulić, będzie ciągnęła do łóżka, będzie Cię zmiękczać. Po co? Po to, abyś tam gdzie chcesz iść nie poszedł. Paradoksalnie jak nie pójdziesz tam, to będziesz dla niej nie atrakcyjny. Jak dasz jej we władanie własne jaja, to już przegrałeś, i na koniec zostaniesz bez jaj, i bez kobiety. Czy One są złe, że tak robią? Nie. Są uwikłane i nie potrafią puścić tych kobiet, w swoim rodzie, które właśnie wybrały taki sposób na zatrzymanie chłopa w domu. To będzie trudne, czasami bardzo trudne, bo one to robią często nieświadomie. Z wierności do tych, które był wcześniej, a wojna przecież się już skończyła... ale w ich głowach wciąż, tak samo jak w Twojej nadal grzmią wybuchy artylerii. A przecież wojna się już skończyła. Pora zamknąć te drzwi i pójść do swojego.

O Autorze
Nazywam się Mirosław Piotr Czarko-Wasiutycz. Urodziłem się w 1978 r. we Wrocławiu. Studiowałem Psychologię Zarządzania, i Marketing. Przez 12 lat pracowałem w mniejszych i większych firmach, a także korporacjach. Pełniłem funkcje kierownicze, dyrektorskie, ale najbardziej przypadło mi do gustu stanowisko trenera, coacha, mentora - w tym wymiarze realizuję się zawodowo. Pracuję z biznesem, i klientami indywidualnymi. Biznes wspieram szkoląc ze sprzedaży, obsługi klienta, coachingu, zarządzania, komunikacji. Przy pracy z klientem indywidualnym stosuje techniki coachingowe, i metodę Ustawień Systemowych Berta Hellingera - takie połączenie narzędzi i technik przynosi mi i moim klientom bardzo dobre efekty. Uczestniczyłem w ponad 40 warsztatach rozwoju osobistego, szkoląc się u różnych mądrych ludzi. Mam na swoim koncie ponad 3500 spotkań coachingowych, i ponad 1000 godzin spędzonych na sali szkoleniowej. Z Ustawieniami Systemowymi spotkałem się w 2005 r. Od tamtego czasu moje życie uległo olbrzymiej transformacji. Dzisiaj, po 10 latach pracy z sobą samym pomagam między innymi mężczyznom dotrzeć do ich wewnętrznej męskiej siły, którą mogą znaleźć przy swoim ojcu. Czerpiąc siłę ze zdrowych męskich korzeni pozwalam im wyciągnąć na światło dzienne, ten potencjał, który zawsze w nich drzemał, tylko czasami był przykryty kurzem zamierzchłych czasów. Kobietom pomagam dotrzeć do ich ojca, a potem powrócić w ramiona matki, do tego co żeńskie. Prywatnie jestem mężem i ojcem - trójki wspaniałych dzieciaków - Aleksandra, Juli Antoniny, i Emilli Zofii.
Klientów indywidualnych przyjmuję w Kątach Wrocławskich, lub na sesjach via Skype. Na ternie Polski prowadzę również warsztaty Ustawień Systemowych. Jeżeli chcesz się umówić zapraszam Cię do kontaktu.

Dane do kontaktu: 
mail: mirekczarko@gmail.com 
tel. +48 781 896 147 
skype: czarko.consulting 
Na Facebooku prowadzę grupę Kobieta i Mężczyzna do, której serdecznie Cię zapraszam.
https://www.facebook.com/groups/1635773963339541/?fref=ts



Grafik warsztatów Ustawień Systemowych pierwszy kwartał 2018 r.


Zapisy:
M. mirekczarko@gmail.com
T. +48 781 896 147

Jak się zapisać na warsztaty, które Cię interesują? 

a.) wybierz termin, który Ci odpowiada

b.) napisz do mnie maila na mirekczarko@gmail.com lub info@czarko-consulting.pl, albo po prostu  zadzwoń 781 896 147



To proste :)







Trzy zaklęcia, których warto się nauczyć.


Z ofiarami nie da się pracować. I za każdym razem, gdy przychodzi do mnie na warsztat ofiara, mówię NIE. Ale takie z samej dupy, aby poczuła, że NIE to znaczy nie, a nie MOŻE. Jakiś tydzień temu usłyszałem od kogoś piękną historię. Historię o trzech zaklęciach, które spowodują, że będziesz szczęśliwy w swoim życiu. A z zaklęciami jest tak, że nie chodzi przy ich wypowiadaniu, aby tylko je wypowiedzieć ze łba, na zasadzie Hokus pokus czary mary zapierd...aj po browary. Chodzi o to, aby przy wypowiadaniu tych słów mówić je z samych Cochones. One muszą w nas zabrzmieć, zabrzmieć do granicy, tak, abyśmy my sami je usłyszeli i poczuli. Pierwsze zaklęcie, którego trzeba się nauczyć to "NIE". Które znaczy NIE, a nie MOŻE, lub w sumie to TROCHĘ TAK, a TROCHĘ NIE. NIE znaczy NIE i kropka. Możesz zacząć je ćwiczyć, wypowiadanie tego zaklęcia już dzisiaj. Naucz się wypowiadać pierwsze zaklęcie NIE. Drugie zaklęcie brzmi "DOŚĆ", i tutaj też należy pamiętać, aby DOŚĆ znaczyło DOŚĆ. A jak ktoś nie rozumie, i dalej np. nie dotrzymuje słowa i nawija Ci makaron na uszy, nawet gdy już mu powiedziałeś DOŚĆ, to znaczy, że jeszcze się nie nauczyłeś mówić DOŚĆ, bo gdybyś się nauczył, to uwierz mi na słowo małego harcerza, że DOŚĆ znaczy DOŚĆ i kropka. No i trzecie zaklęcie, które może być wypowiadane wtedy, kiedy masz na coś ochotę, ale czas na zrealizowanie tejże ochoty jest nie do końca właściwy. Trzecie zaklęcie brzmi NIE W TEJ CHWILI. Jeżeli nauczysz się wypowiadać do ludzi, którzy Cię otaczają, nawet tych najbliższych te trzy "słowa". Albo do klientów, na których przecież Ci zależy te trzy zaklęcia, Twoje życie będzie takie jakie byś chciał, aby było. Kilka razy już powiedziałem NIE. Ofiarom mówię NIE. Klientom, którzy przychodzą do mnie i próbują mi wcisnąć swoją historię, o swojej złej mamie, albo złym tacie. Takim osobom mówię NIE. I DOŚĆ - nie chce tego słuchać. To prowadzi donikąd. Zarzuty względem rodziców, nawet tych w rodzinach DDA, DDD, czyli tam gdzie panowała dysfunkcja prowadzą do ochrony przed bólem, przed przyznaniem się do swoich prawdziwych uczuć. Zarzuty są z głowy, zarzuty są tarczą. I nie mówię, że jest im łatwo... nie mówię, że było im łatwo. Po prostu taka jest ich droga w ramiona mamy, i taty. Trudna, bolesna, ale to ich droga, i nikt poza nimi jej nie przejdzie. Czasami na mnie wrzeszczą... krzyczą... źle mi życzą. Ale wtedy są bardziej prawdziwi, niż wtedy kiedy wchodzą w rolę małej biednej owieczki, której mina urwała pół dupy.



Tak było cholera jasna. Tak właśnie było. Było ciężko, trudno, i bolało. I z tym bólem konfrontuje na warsztatach, aby go przeżyć, aby się odważyć, i zrobić krok KU... Ku mamie i tacie. Innych rodziców nie mamy, mamy takich jakich mamy. Gdyby zależało mi na tym, aby na moich warsztatach było miło... i aby mieć dobry piar, to było by pięknie, ładnie, i było by tam sranie miłością bezinteresowną. A u mnie jest prawdziwie. I jak lecą gile z nosa, to lecą bo widocznie mają lecieć. Usłyszałem kilka opinii... że niektórzy boją się do mnie przyjść. I dobrze myślę sobie. Niech się boją. Niech idą gdzie indziej, i niech wymagają, bo przecież zapłacili. Takie hasła też słyszałem... "Ale ja zapłaciłam... i to co widzę mi się nie podoba". Tak, bo ja nie robię tak, aby się podobało. Robię tak, abyś poszedł/ poszła krok do przodu, a to nie zawsze są miłe kroki, i czasami bolą, i to fest. Ale jedno Ci mogę powiedzieć. Dowiedziałem się tego bardzo wcześnie, i myślę, że mi mega pomogło. Dowiedziałem się na samym początku mojej drogi z ustawieniami, że na "końcu zawsze jest spokój" i to głęboki spokój. Zarzuty chronią przed bólem. Złość chroni przed bólem. Lepiej się wściekać niż poczuć ból. Zarzuty czasami pozwalają pozostać NIEWINNYM. I często nie chcemy z tej NIEWINNOŚCI zrezygnować. Przykład: Klientka została zdradzona przez męża. Jakiś czas temu. Po raz pierwszy. Co zrobiła? WYBACZYŁA MU. Nie wyrównała, tylko wybaczyła. On zrobił jej kuku. A ona mu dobrze. Czy to powoduje, że mogą stać na równi? NIE. To powoduje, że relacja się rozjeżdża. "Ale to co ja mam zrobić?" Zapytała głosem 4 letniej dziewczynki. Odpowiedziałem, aby zniszczyła mu jego ulubiona rzecz, albo przedmiot. Albo, aby spakowała się i wyjechała na tydzień z jakimś przystojniakiem do Grecji. Nie musi z nim iść do łóżka. Ale niech codziennie wysyła na telefon męża kilka dwuznacznych zdjęć. Niech się zastanawia chłop, co się tam dzieje. Niech mu wyobraźnia popracuje. "Ale ja tak nie potrafię!" i zaczyna znów płakać. Czy ten płacz coś zmieni? NIE. Użala się nad sobą. Ten płacz nic nie zmieni. Gdy partner wybacza. Czyli ten, który wyrządził coś złego, nie widzi konsekwencji swoich zachowań, nie ponosi odpowiedzialności, to tak jakby uszło mu to na sucho. Co zrobi??? zazwyczaj zdradzi po raz kolejny. Z ofiarą nie da się pracować. Ofiara chce być niewinna. Chce pozostać dzieckiem, bo tylko dzieci są niewinne. A ja pracuje z dorosłymi, a nie z dziećmi. Ktoś pomyśli, albo i powie... "Kawał chu...a" - w sensie, że ze mnie? 
Emotikon heart
 Nie. Po prostu wiem jak to działa, i dla Twojego dobrego samopoczucia, nawet jak zapłaciłeś, nie będę robił tak, abyś na koniec wyszedł uśmiechnięty. Tak nie działają ustawienia. Tak działa psychodrama. Odtwarzanie dynamik względem woli prowadzącego. Jak się boisz to do mnie nie przychodź. Idź do kogoś, kto pogłaszcze po głowie. No i to tyle... tak na niedzielny wieczór, lub poniedziałkowy poranek.



O Autorze
Nazywam się Mirosław Piotr Czarko-Wasiutycz. Urodziłem się w 1978 r. we Wrocławiu. Studiowałem Psychologię Zarządzania, i Marketing. Przez 12 lat pracowałem w mniejszych i większych firmach, a także korporacjach. Pełniłem funkcje kierownicze, dyrektorskie, ale najbardziej przypadło mi do gustu stanowisko trenera, coacha, mentora - w tym wymiarze realizuję się zawodowo. Pracuję z biznesem, i klientami indywidualnymi. Biznes wspieram szkoląc ze sprzedaży, obsługi klienta, coachingu, zarządzania, komunikacji. Przy pracy z klientem indywidualnym stosuje techniki coachingowe, i metodę Ustawień Systemowych Berta Hellingera - takie połączenie narzędzi i technik przynosi mi i moim klientom bardzo dobre efekty. Uczestniczyłem w ponad 40 warsztatach rozwoju osobistego, szkoląc się u różnych mądrych ludzi. Mam na swoim koncie ponad 3500 spotkań coachingowych, i ponad 1000 godzin spędzonych na sali szkoleniowej. Z Ustawieniami Systemowymi spotkałem się w 2005 r. Od tamtego czasu moje życie uległo olbrzymiej transformacji. Dzisiaj, po 10 latach pracy z sobą samym pomagam między innymi mężczyznom dotrzeć do ich wewnętrznej męskiej siły, którą mogą znaleźć przy swoim ojcu. Czerpiąc siłę ze zdrowych męskich korzeni pozwalam im wyciągnąć na światło dzienne, ten potencjał, który zawsze w nich drzemał, tylko czasami był przykryty kurzem zamierzchłych czasów. Kobietom pomagam dotrzeć do ich ojca, a potem powrócić w ramiona matki, do tego co żeńskie. Prywatnie jestem mężem i ojcem - trójki wspaniałych dzieciaków - Aleksandra, Juli Antoniny, i Emilli Zofii.
Klientów indywidualnych przyjmuję w Kątach Wrocławskich, lub na sesjach via Skype. Na ternie Polski prowadzę również warsztaty Ustawień Systemowych. Jeżeli chcesz się umówić zapraszam Cię do kontaktu.

Dane do kontaktu: 
mail: mirekczarko@gmail.com 
tel. +48 781 896 147 
skype: czarko.consulting 
Na Facebooku prowadzę grupę Kobieta i Mężczyzna do, której serdecznie Cię zapraszam.
https://www.facebook.com/groups/1635773963339541/?fref=ts



Grafik warsztatów Ustawień Systemowych pierwszy kwartał 2018 r.


Zapisy:
M. mirekczarko@gmail.com
T. +48 781 896 147

Jak się zapisać na warsztaty, które Cię interesują? 

a.) wybierz termin, który Ci odpowiada

b.) napisz do mnie maila na mirekczarko@gmail.com lub info@czarko-consulting.pl, albo po prostu  zadzwoń 781 896 147


To proste :)





Emotikon heart