środa, 28 grudnia 2016

Dom ma swoją duszę - Ustawienia Systemowe

Pracując metodą ustawień systemowych, czasami spotykam się, z klientami, którzy chcą ustawiać swój biznes, czasami relacje, a czasami na przykład swój dom, lub majątek, który jest do podziału, po kimś z ich rodziny. Mnogość sytuacji, z którymi można pracować metodą ustawień systemowych jest naprawdę spora. Zarówno firma, jak i dom mają swoją energię, mają swoje potrzeby, i mają swoją historię oraz ich energia pracuje podobnie do energii stwórcy/ twórcy domu. 
Często zdarza się, że domy mają właśnie swoją historię. A historie domu, jak i losy par i biznesów, są naprawdę różnorodne. Jakieś małżeństwo rozpadło się w danym domu. Para wystawia dom, który zamieszkiwała - na sprzedaż. Takie domy, często nie chcą się sprzedać, ponieważ tam, gdzie obecna jest duża strata pojawia się zastój energetyczny. Często jeżeli para umie dojść do porozumienia pomimo trudnej dla nich sytuacji związanej z rozstaniem, znajdują się kupcy.  
Ważne jest kto buduje dom. Chodzi o konkretną ekipę robotników. Jeżeli są to osoby, które mają problem z alkoholem, to każda cegła, którą położą będzie poniekąd przepełniona tą energią. Jeżeli szef firmy budowlanej nie zapłaci robotnikom za ich wykonaną pracę, to z jaką emocją będą stawiać kolejne ściany budynku? Lub z jaką energią będą wspominać swoją pracę przy budowie Twojego domu? A jeżeli robotnikami są osoby, zza wschodniej granicy, którzy są często wykorzystywani przez Polskich przedsiębiorców, mają nieopłacane składki ubezpieczenia, a kasa jest wypłacana na przysłowiowo - czarno? To jaka energia będzie później pracowała w tym domu? 
A jeżeli dom jest postawiony za pieniądze z przekrętu finansowego, to jak on będzie się miał do swoich właścicieli? Raczej słabo. Po kilku lub kilkudziesięciu latach może się okazać, że ten który go kupił, sprzeda go z ogromną stratą. Lub dom w efekcie perturbacji finansowych zostanie wystawiony na licytację komorniczą, i w efekcie "całkiem przypadkowych" zdarzeń, zostanie sprzedany za mniej niż np.. Połowa jego wartości. Tak działa wyrównanie. Nie w tym pokoleniu, to w następnym. Może też być tak, że osoba, która się do niego wprowadzi nagle zacznie tracić pieniądze. Przejmując po kimś nieruchomość przejmujemy też energię tej nieruchomości. 
Tam gdzie pojawiają się pajęczyny, grzyb, pleśnie - często mamy do czynienia z zastojem. Nie ma przepływu energii. Często jest to związane z jakąś stratą. Na przykład, ktoś komuś podarował nieruchomość, a nie został za to uszanowany. Tam gdzie przecieka dach, lub pojawiają się zalania, podlania wewnętrzne - pęknięta rura, podtopienia od gruntu, tam często wokół nieruchomości jest sporo emocji. Może to być zawiść, złość, na nieuczciwie zdobyty spadek, nieuczciwy podział majątku. 
Niemożność poczucia się w swoim domu jak u siebie, poczucie wyobcowania często jest związane z tym, że otrzymaliśmy dom nie za swoje pieniądze. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku darowizn. Bierzemy wtedy od kogoś dar, częstokroć z całym obciążeniem jakie do tego daru przynależy. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku spadków. Jeżeli ten od którego otrzymaliśmy spadek nie został uszanowany, częstokroć spadek przynosi więcej ciężaru, niżby to się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Dlatego częstokroć łatwiej się żyje bez spadku. 
W przypadku kupna domów używanych, warto dowiedzieć się coś o ich właścicielach. Kupując dom, kupujemy go z energią, jaką miał od początku swego istnienia. A także z pierwotną intencją jego twórcy, czyli tego, który go po raz pierwszy stworzył we własnej głowie. Często tam, gdzie w domu były kłótnie i rozpadały się małżeństwa, ten sam schemat się powtarza. Kolejni kupujący doświadczają rozpadu związku. To nie jest natomiast tak, że coś złego ich prześladuje. To jest energia, która przyciąga daną parę. Więc jeżeli ciągnie Was do jakiegoś domu, a okazuje się, że jest sprzedawany ze względu na to, że skończyła się w nim jakaś rodzina, to warto zadać sobie pytanie, czy kupujemy dom, bo nasz system się rozwija, czy kupujemy dom, aby się jeszcze bardziej związać, bo czujemy, że nasza relacja się rozchodzi.  
Podobny mechanizm w parze ma miejsce, gdy np.. para chce mieć następne dziecko. Czy ruch jest taki, że chcemy mieć następne dziecko, bo rozwijamy nasz system, czy ma to być kolejny powód, dla którego mamy być razem, a nie rozstać się? 
Dom powinien dawać schronienie. Chronić przez zimnem, gorącem, warunkami zewnętrznymi. Powinien być miejscem spotkania rodziny. Gdy pojawia się nowy system, powinien od przeprowadzić się do nowego miejsca. Mieszkanie u teściów, chociaż z punktu widzenia racjonalnego i logistycznego wydaje się świetnym rozwiązaniem, okazuje się w praktyce zazwyczaj klęską dla związku. Kobiecie łatwiej jest pójść do domu rodzinnego męża, bo to jej tak nie osłabia, jak w sytuacji, gdy mężczyzna przeprowadza się do domu rodzinnego kobiety. Jeżeli jest to możliwe, to mężczyzna jak najszybciej powinien znaleźć dla swojej rodziny własne miejsce. I częstokroć przy tym wyborze pozostanie sam. Nawet jego żona może oponować. W niektórych obszarach Turcji, jest taka zasada, że młoda para po ślubie wyprowadza się do swojego nowego domu, czy też mieszkania, i przez rok po małżeństwie nie jest odwiedzana przez rodziców tak z jednej, jak i z drugiej strony. Mają czas, na zbudowanie siebie, swoich zasad, potoczne dotarcie się. Zostają zostawieni sami sobie, i muszą oprzeć się na sobie. Dla młodej pary, takie odizolowanie wydaje się być właściwe. Nie ma dostępu do mamy, która wie lepiej, ani do ojca, który jeżeli chłopiec stał np.. Za byłego partnera matki, teraz w odwecie może chcieć uwieść mu jego żonę.


  
Jakie to jest, gdy to żona kupuje dom? Jak w nim będzie się miał mężczyzna? Poczujcie. Zamknijcie oczy, i po prostu poczujcie. Jak ma się mężczyzna, który nie dołożył się do domu, ale tak w ogóle - w sensie, ze nie wsadził tam złotówki. Jak się ma mężczyzna, który dał 25 %? Jak się ma mężczyzna, który dał 50%? Jak taki, który dał 75%, a jak taki, który dał 100%? I co się dzieje z kobietą, gdy mężczyzna zwiększa proporcje, które włożył w dom? Jak ona na niego patrzy?  
Jakie to jest, gdy kobieta wybiera miejsce na dom? Czy mężczyzna będzie chciał chętnie tam wsadzać swoją energię? A jakie jest, gdy to mężczyzna wybiera miejsce na dom? Ale nie w jakimś swoim gówniarskim widzimisię ! Ale w przemyślany sposób. Uwzględniając lokalizacje, wysokość położenia domu, infrastrukturę, koszty. Dostęp do szkoły, przedszkola, sklepów itd... Kto waszym zdaniem powinien stawiać ściany, a kto powinien wyposażyć wnętrze? Co jest bardziej przy męskim, a co jest bardziej przy żeńskim? Nie ufaj temu co piszę. Zamknij oczy, i po prostu poczuj, jakie to jest.  
Są domy, do których chętnie przychodzą ludzie, i domy, które są omijane. To energia właściciela i twórcy domu, tworzy ten klimat. Dom ściśle współpracuje z naszą historią. Jeżeli mieszkamy w jakiejś starej kamienicy, która jest pozostałością po większym kompleksie zamkowym, i ta część, którą zamieszkujemy była przeznaczona dla służby - może warto popatrzeć, czy jakiś dziadek, lub babcia nie mieszkała w podobnych warunkach. To może być uwikłanie. Może też być tak, że może któryś z członków rodziny był wydziedziczony. Często jak uznamy tego wydziedziczonego, i odkleimy się od jego losu, pojawiają się sytuacje, gdzie możemy sprzedać daną nieruchomość, i kupić coś nowego, już w lepszej jakości, za wyjątkowo niską cenę. Uczciwie. 
Patrząc na nieruchomości, do których nas ciągnie, i znając ich historie, z łatwością możemy mieć pewność, że część historii domu jest z nami bardzo mocno powiązana. Inaczej mówiąc, ciągnie nas do swoich programów, uwarunkowań, schematów. Poznaj historię swego domu, a dowiesz się czegoś nowego o sobie, i swojej rodzinie.  



Stare domy do remontu kupują często osoby, w których systemach ktoś marzył o nowym domu, ale może nie było go na niego stać. W rękach i zrachowaniach osoby remontującej spełnia się być może marzenie babci. Czy to źle? Nie. Warto jednak mieć świadomość, za kogo, i po co chcemy babrać się w starych murach. 

O Autorze 
Obraz 
Nazywam się Mirosław Piotr Czarko-Wasiutycz. Urodziłem się w 1978 r. we Wrocławiu. Studiowałem Psychologię Zarządzania, i Marketing. Przez 12 lat pracowałem w mniejszych i większych firmach, a także korporacjach. Pełniłem funkcje kierownicze, dyrektorskie, ale najbardziej przypadło mi do gustu stanowisko trenera, coacha, mentora - w tym wymiarze realizuję się zawodowo. Pracuję z biznesem, i klientami indywidualnymi. Biznes wspieram szkoląc ze sprzedaży, obsługi klienta, coachingu, zarządzania, komunikacji. Przy pracy z klientem indywidualnym stosuje techniki coachingowe, i metodę Ustawień Systemowych Berta Hellingera - takie połączenie narzędzi i technik przynosi mi i moim klientom bardzo dobre efekty. Uczestniczyłem w ponad 40 warsztatach rozwoju osobistego, szkoląc się u różnych mądrych ludzi. Mam na swoim koncie ponad 3500 spotkań coachingowych, i ponad 1000 godzin spędzonych na sali szkoleniowej. Z Ustawieniami Systemowymi spotkałem się w 2005 r. Od tamtego czasu moje życie uległo olbrzymiej transformacji. Dzisiaj, po 10 latach pracy z sobą samym pomagam między innymi mężczyznom dotrzeć do ich wewnętrznej męskiej siły, którą mogą znaleźć przy swoim ojcu. Czerpiąc siłę ze zdrowych męskich korzeni pozwalam im wyciągnąć na światło dzienne, ten potencjał, który zawsze w nich drzemał, tylko czasami był przykryty kurzem zamierzchłych czasów. Kobietom pomagam dotrzeć do ich ojca, a potem powrócić w ramiona matki, do tego co żeńskie. Prywatnie jestem mężem i ojcem - trójki wspaniałych dzieciaków - Aleksandra, Juli Antoniny, i Emilli Zofii. 
Klientów indywidualnych przyjmuję w Kątach Wrocławskich, lub na sesjach via Skype. Na ternie Polski prowadzę również warsztaty Ustawień Systemowych. Jeżeli chcesz się umówić zapraszam Cię do kontaktu. 
  
Dane do kontaktu: 
mail: mirekczarko@gmail.com 
tel. +48 781 896 147 
skype: czarko.consulting 
Na Facebooku prowadzę grupę Kobieta i Mężczyzna do, której serdecznie Cię zapraszam.
https://www.facebook.com/groups/1635773963339541/?fref=ts



Grafik warsztatów Ustawień Systemowych pierwszy kwartał 2018 r.


Zapisy:
M. mirekczarko@gmail.com
T. +48 781 896 147




czwartek, 22 grudnia 2016

Zdrada

Ma wiele oblicz, i wiele twarzy. To niekoniecznie pójście z kimś do łóżka. Pójście do łóżka bywa konsekwencją tego co wywiązało się pomiędzy jednym z partnerów, i tym trzecim, lub tą trzecią. Mówi się, często, że to mężczyźni zdradzają. Ale od kiedy po raz pierwszy usłyszałem to zdanie, to od wtedy brzmi mi w głowie pytanie, ale z kim Oni zdradzają? No przecież jasne, że z jakąś Oną.  

Czasami przychodzą do mnie klienci, którzy przynoszą na warsztat właśnie temat zdrady. Pamiętam do dziś kobietę, która siadała na gorącym krześle - krzesło koło prowadzącego warsztaty – i się po prostu rozpłakała. Mąż zdradził ją 6 miesięcy wcześniej. Jej zależało na rodzinie, na tym, aby rodzina przez to przeszła. Zaczęła prosić, aby wrócił do niej, do dzieci. Po trzech miesiącach wrócił. Klientka stwierdziła, że mu WYBACZYŁA. Po kolejnych trzech miesiącach zdradził ją ponownie. I wtedy właśnie pojawiła się na warsztatach. Zapytałem się jej czy mu wyrównała? Czy doszło do wyrównania pomiędzy nimi? Stwierdziła, że nie potrafi zrobić tak jak On. Powiedziałem, że nie musi zrobić tak jak on, ale mogłaby np.. Popatrzeć mu prosto w oczy, i powiedzieć, że gdy jej nadarzy się okazja pójść z innym mężczyzną do łóżka, to chętnie z niej skorzysta. Albo pojechać na dwa tygodnie na wycieczkę do Chorwacji, za jego pieniądze i codziennie wrzucać na Facebooka zdjęcia z plaży, gdy jakiś tajemniczy nieznajomy wciera w jej uda olejek do opalania, a następnie wieczorem świetnie się bawi w nocnym klubie.  

Nie musisz z nikim iść do łóżka. Ale niech Twój mąż się zastanawia, czy poszłaś, czy nie poszłaś.  
Ja tak nie potrafię - stwierdziła, cieniutkim dziewczęcym głosem. A miała koło 40 – stki. 

Z czego Ona nie chciała zrezygnować? Często zadaje to pytanie na warsztatach, gdy opowiadam o dawaniu i braniu pomiędzy mężczyzną i kobietą, w parze. W parze, w której są sobie równi. Ano nie chciała zrezygnować ze swojej niewinności. Chciała pozostać niewinna, w tej całej sytuacji. Chciała wyjść z tej sytuacji "cała na biało". Więc kto miał jej robić kontrast? Ano, ten zły podły, kawał … - wszyscy wiemy czego. 

Kiedy partner zdradza? Ano często wtedy, kiedy ten drugi traktuje go jak, nie równego sobie. Właśnie wtedy, kiedy np.. Za każdym razem wybacza. Komu wybaczamy za każdym razem? Gdy dziecko zbije Twój ulubiony kubek na kawę - wściekniesz się? Pewnie TAK. Ale po chwili Ci przejdzie. Gdy następnego dnia znów zbije Twój ulubiony kubek. Wkurzysz się na maxa ? Pewnie tak, ale po jakimś czasie znów Ci przejdzie. I jak dzieciak przyjdzie, w pokorze, i położy Ci głowę na kolanach, to co zrobisz? Odrzucisz? Kopniesz? Nie... po prostu przyjmiesz. Przytulisz. Pogłaszczesz.  


A czy z partnerem masz relacje jak ojciec, czy tam matka z dzieckiem? NIE. Masz relacje równorzędną. Więc, jeżeli traktujesz partnera jak dziecko, a On nie może się z Tobą zrównać, to będzie jak dziecko szukał granic, do których może się posunąć. Po prostu będzie badał teren, i sprawdzał, gdzie zaczyna się pole minowe, po wkroczeniu na które, po prostu urywa pół dupy, czy też nogę z połową dupy. 

Partner w duszy nie wytrzyma relacji partnerskiej, w której jest traktowany jak dziecko. Dusza się na to nie zgodzi. Często słyszę takie opowieści od kobiet, że tamta i tamta to mają wspaniałego męża, bo kupił im samochód, a jak się jej nie spodobał kolor, to jej wymienił. Do tego postawił jej studia, i kupił firmę z kilkoma salonami fryzjerskimi, i ona teraz tam pracuje, i zarabia pieniądze. Ponadto, pozwala jej wyjeżdżać samej, gdzie tamta sobie tylko chce, i w ogóle to super facet jest, i ta jedna lub ta druga taka zapatrzona w ten zewnętrzny obrazek, w którym ta wyjątkowa ma takiego faceta... a te, które się patrzą na to z boku, to jej zazdroszczą, a jego podziwiająHmmm ładny obrazek, tylko jak się zajrzy trochę głębiej, a nie często to robimy, ale jak już się zajrzy trochę głębiej, to się nagle okazuje, że ten mąż to ją łupie na boku, jak popadnie. A życia seksualnego to oni nie mają już od dawna. Ale dla publiki grają przykładne małżeństwo. W domu, i dla znajomych też takie małżeństwo grają, bo przecież nie wypada inaczej. Ciekawe, że nikt nie zadaje sobie pytania, dlaczego On tak dużo jej daje? Bo kocha? A może próbuje wyrównać te wszystkie swoje małe świństewka? Nie zawsze tak jest. Ale znam przykłady, że tak właśnie funkcjonują pary.  


A czy zdradą jest, gdy On za jej plecami obrabia jej tyłek? Albo Ona opowiada swoim koleżankom, jak ma się z nim w łóżku? Albo, gdy On opowiada o niej, gdy się pokłócą ze sobą? To też zdrada. To też tworzenie trójkąta. To wpuszczanie między parę kogoś z zewnątrz. To wsadzanie w obieg energii pary kogoś trzeciego. Dlatego jak pracuje z parą, to nie chce słuchać tych opowieści o nim złym, czy o tym jaka to z niej suka. To jest ich. To jest święte między nimi. Rozwiązanie w polu pokazuje się samo. Reprezentanci pokazują sami o co chodzi. Czasami chodzi o jej miłość do babci, która była zdradzana. Czasami o coś całkiem innego. Komu wolno to ocenić? W jakim miejscu się stawiamy oceniając to? I czy ktoś tutaj może dać dobrą radę? Czy ktoś z zewnątrz nawet, gdyby wysłuchał do końca obie strony jest w stanie dać dobre rozwiązanie? Czy my czasami stając w takiej pozycji tego, czy też tej trzeciej słuchaczki, słuchacza, spowiedniczki, czy też spowiednika możemy dobrze doradzić? A co my wiemy, na temat tego co pomiędzy nimi? Czy my wiemy, jak Oni się mają do siebie w łóżku? Czy wiemy, jak Oni się do siebie mają w kwestii władzy? Czy wiemy, kto komu więcej dał, a kto komu wyrządził więcej, lub mniej świństewek? Nie wiemy. Po prostu nie wiemy, więc w to co pomiędzy parą lepiej się nie mieszać. A gdy już się wmieszamy, to jak najszybciej się z tego wymieszać.  

Czy zdrada małżeńska może prowadzić do dobrych konsekwencji? Bo, gdy już do niej dojdzie, to przed czym musimy stanąć, jako dorośli? Czasami przed kilkoma ważnymi pytaniami. Czy byłem obecny w tym związku? Czy byłam obecna? Czy traktowałam / traktowałem jego/ ją jako równego sobie? Czy raczej żyłem, czy też żyłam w poczuciu cichej kontroli nad nią, nad nim, i nagle okazało się, że on czy też ona nie jest moją własnością, i może zrobić ze sobą co mu się / co jej się żywnie podoba? A może czasami wprowadzenie tego trzeciego do systemu powoduje, że związek pary może przetrwać. To wtedy jak ocenić tą zdradę, która doprowadziła tych dwoje do głębszego zrozumienia siebie i swoich potrzeb? Sklasyfikować to wtedy jako coś złego, czy jako coś dobrego? A może wyjść poza oceny, i dostrzec, że nie mamy kontroli i nigdy nie mieliśmy nad tym drugim człowiekiem, i jego sakramentalne TAK na ślubnym kobiercu, to tak naprawdę on jak i ja możemy, lub nie możemy powtarzać sobie każdego dnia. I że tak naprawdę, to nie ma nic tak na stałe, i na zawsze. Bo na stałe i na zawsze to nasi rodzice będą naszymi rodzicami, a partner?  

Często wtedy ludzi ogrania lęk... Czyli jak to? Nie ma nic pewnego w relacji pary? Poczuj jakie to jest. Popatrz na to, tak wewnętrznie. Ten chłop, który siedzi być może właśnie na kanapie, tak naprawdę jutro może wyjść z tego mieszkania, w którym razem spędzacie czas i już nie wrócić. Ta kobieta, która gotuje Ci obiad być może od 10 czy 25 lat jutro może podjąć decyzję, że już jej się nie chce. Jak takie spojrzenie stawia w tu i teraz. Nie masz partnera na zawsze, i nie każdy związek jest do grobowej deski. I każdy z partnerów może w każdym momencie tej relacji zmienić zdanie, i zerwać umowę, którą myślałeś, czy myślałaś, że go zwiążesz. To partnerstwo, a nie rodzicielstwo. Dzieckiem swoich rodziców będziesz do końca życia, tak na amen. Bez względu na to co powiesz, co pomyślisz, co zrobisz. Ale z partnerem wcale tak nie jest. Dzisiaj go masz, a jutro możesz go już nie mieć.  

Hellinger powiedział kiedyś, że każdy z partnerów i oni sobie nawzajem, powinni dać limit 10 grzechów. I nie chodzi tutaj o to, aby zaraz zacząć wykorzystywać swoje kupony z grzechami. Chodzi o to, aby zarówno jedno jak i drugie miało świadomość, że po pierwsze może "zgrzeszyć", a po drugie, aby miało świadomość, że ten drugi czasami też może sobie pozwolić na to, na co często wydaje się nam, że tylko my możemy sobie pozwolić. To jest jeden aspekt.  

Drugi aspekt jest taki, że jako ludzie mamy w sobie agresję. I nie kupuję bajek o byciu tym lepszym w związku. O tym, który wybacza, wszystko, i bierze na siebie cały ciężar. Tak się nie da żyć w parze. Tak się kończy związek. Jak ktoś mi nadepnie na odcisk, to cały bajer polega na tym, aby z sercem go kopnąć w sam środek dupy. Tak, aby poczuł, i więcej tego nie robił, a jednocześnie w efekcie tego zasłużonego kopniaka w odbytnice, zrozumiał, że jak zrobi mi świństwo, świństewko, albo nasra do naszego wspólnego gniazda, to w efekcie swojego czynu, zachowania, słów, zwrotów, manipulacji, przekrętów, i kurestwa, może się spodziewać tego samego z mojej strony, bo nie będę stał jak jakaś sierota patrząc się, jak partner czy partnerka przeżywa z innym multiorgazm – sam też spróbuję, bo jestem ciekawy życia i mam do tego prawo. Nie dlatego, że ktoś mi to prawo dał... dlatego, że sam sobie je daje, bo nie jestem dzieckiem, bo jestem dorosły, bo mogę robić co mi się żywnie podoba, a razem z moją wolnością biorę za to wszystko odpowiedzialność. I umorusam sobie swoje sumienie w błocie, bo nie chce za życia stać się świętym. Jestem i czarny, i biały, i wcale do jasnej pizdy to nie jest sprzeczne.  

Dwoje winnych, częściej znajdzie do siebie drogę, niż dwoje niewinnych. Innymi słowy, aby być dorosłym, i zgodzić się na swoją dorosłość trzeba zgodzić się na to, że popełnimy wiele błędów, i tym samym poniesiemy wiele trudnych konsekwencji, a tym samym upaprzemy sobie swoje sumienie w błocie, a może czasami nawet w świeżym ciepłym krowim łajnie. 

O Autorze
Nazywam się Mirosław Piotr Czarko-Wasiutycz. Urodziłem się w 1978 r. we Wrocławiu. Studiowałem Psychologię Zarządzania, i Marketing. Przez 12 lat pracowałem w mniejszych i większych firmach, a także korporacjach. Pełniłem funkcje kierownicze, dyrektorskie, ale najbardziej przypadło mi do gustu stanowisko trenera, coacha, mentora - w tym wymiarze realizuję się zawodowo. Pracuję z biznesem, i klientami indywidualnymi. Biznes wspieram szkoląc ze sprzedaży, obsługi klienta, coachingu, zarządzania, komunikacji. Przy pracy z klientem indywidualnym stosuje techniki coachingowe, i metodę Ustawień Systemowych Berta Hellingera - takie połączenie narzędzi i technik przynosi mi i moim klientom bardzo dobre efekty. Uczestniczyłem w ponad 40 warsztatach rozwoju osobistego, szkoląc się u różnych mądrych ludzi. Mam na swoim koncie ponad 3500 spotkań coachingowych, i ponad 1000 godzin spędzonych na sali szkoleniowej. Z Ustawieniami Systemowymi spotkałem się w 2005 r. Od tamtego czasu moje życie uległo olbrzymiej transformacji. Dzisiaj, po 10 latach pracy z sobą samym pomagam między innymi mężczyznom dotrzeć do ich wewnętrznej męskiej siły, którą mogą znaleźć przy swoim ojcu. Czerpiąc siłę ze zdrowych męskich korzeni pozwalam im wyciągnąć na światło dzienne, ten potencjał, który zawsze w nich drzemał, tylko czasami był przykryty kurzem zamierzchłych czasów. Kobietom pomagam dotrzeć do ich ojca, a potem powrócić w ramiona matki, do tego co żeńskie. Prywatnie jestem mężem i ojcem - trójki wspaniałych dzieciaków - Aleksandra, Juli Antoniny, i Emilli Zofii.
Klientów indywidualnych przyjmuję w Kątach Wrocławskich, lub na sesjach via Skype. Na ternie Polski prowadzę również warsztaty Ustawień Systemowych. Jeżeli chcesz się umówić zapraszam Cię do kontaktu.

Dane do kontaktu: 
mail: mirekczarko@gmail.com 
tel. +48 781 896 147 
skype: czarko.consulting 
Na Facebooku prowadzę grupę Kobieta i Mężczyzna do, której serdecznie Cię zapraszam.
https://www.facebook.com/groups/1635773963339541/?fref=ts



Grafik warsztatów Ustawień Systemowych pierwszy kwartał 2018 r.


Zapisy:
M. mirekczarko@gmail.com
T. +48 781 896 147

Jak się zapisać na warsztaty, które Cię interesują? 
a.) wybierz termin, który Ci odpowiada
b.) napisz do mnie maila na mirekczarko@gmail.com lub info@czarko-consulting.pl, albo po prostu  zadzwoń 781 896 147
To proste :)