poniedziałek, 9 listopada 2015

Kobieta, która w drodze do ramion matki, utknęła przy ojcu zostanie księżniczką. A przekleństwem Księżniczek jest szukanie Rycerza na Białym Koniu.


Zapraszam do śledzenia na FB do Grupy "Kobieta i mężczyzna"

A znalezienie Rycerza w obecnych czasach nie jest rzeczą łatwą. Po pierwsze rzadko, który jeździ na koniu, i nosi złotą tudzież srebrną zbroję, a po drugie skąd wiadomo, że współczesny koń rasy BMW nie kradziony, czy też tak naprawdę może z kieszeni ojca zakupiony na pchlim targu? Poza tym tak naprawdę, kobieta taka goni za mirażem. Co prawda prasa podtrzymuje ten mit, mit królewny, który jest lansowany w bajkach. Ba, nie tylko w bajkach, w bajkach to jest on lansowany dla małych dziewczynek. Duże dziewczynki w bajki nie wierzą, więc dostają tą samą opowieść w przeróżnych serialach, i magazynach rzekomo poświęconych dla kobiet. To jest informacja wpuszczana na wielu poziomach informacyjnych. Znajdź tego jedynego, tego wybranego, tego wyjątkowego... albo czekaj, aż on Cię znajdzie. Ten mit ma dużą nośność dla kobiet, które utknęły w drodze do matki, przy swoim ojcu. 



Naturalną drogą dziewczynki jest wyjść kilkakrotnie ze strefy wpływów matki, pójść do ojca i właśnie u niego usłyszeć te kilka ważnych słów, które będą ważyły na całym jej późniejszym życiu. Będą determinowały jej wybory, w relacjach damsko męskich, będą determinowały jej sposób układania sobie relacji z innymi kobietami i mężczyznami, będą determinowały w końcu, jej stosunek do samej siebie, jako kobiety, matki, żony, kochanki 
Dziewczynka wychodząc z ramion matki, i idąc do ojca powinna u niego usłyszeć, e jest najpiękniejszą, najwspanialszą, najinteligentniejszą kobietą na świecie...". Ona nie tylko musi to usłyszeć, ona musi to całą sobą poczuć. Poczuć, aż do szpiku kości, że te słowa wypowiadane przez jej pierwszego mężczyznę, z którym buduje w swoim życiu relacje, i na ich podstawie uczy się budować relację z innymi później spotkanymi na swojej drodze mężczyznami, że dla niego jest naprawdę ważna. A słowa, które do niej wypowiada są prawdziwe, prawdziwe i realne. Że dla niego jest NAPRAWDĘ tą wyjątkową, i najwspanialszą... i tutaj druga część leczących duszę zdań : "...zaraz po Twojej mamie". Co sprawia ten zwrot "zaraz po Twojej mamie" ? On sprawia, że dziewczynka widzi swoje miejsce. Widzi, że pierwszą kobietą dla taty jest jego żona, a jej matka. A ona jest po niej. Dla swojego ojca jest po swojej matce, a jego żonie. Miejsce żony taty, jest zajęte przez mamę. Musi do niej dotrzeć, że dla niej nie ma tam miejsca, nie ma tam przestrzeni. To miejsce tuż przy tacie jest zarezerwowane na jej matkę. Co to powoduje? To powoduje, że dziewczynka nie wiąże się zanadto z ojcem, że nie widzi w ojcu dostępnego partnera. Zyskuje świadomość, że przy ojcu może być córką, i tylko córką, i aż córką. W systemie rodzinnym to jest dla niej dobre miejsce. Jak dorośnie, to będzie miała potrzebę znaleźć swojego mężczyznę, dla którego będzie dostępna jako kobieta. Wolna, i do wzięcia. Do wzięcia przez mężczyznę, który będzie miał siłę, aby ją wziąć.



Nie wszystko w naszych życiach jednak płynie, i wygląda tak, jak w tym obrazie. Czasami dziewczynka zostaje przy mamie. Dzieje się tak wtedy, kiedy matka nie chce jej puścić do ojca. Być może dlatego, że podskórnie jest na ojca zła. Dziewczynka wtedy, aby przetrwać musi na zewnątrz nieść tą złość razem z matką. I tak będzie robić. Przysłowiowo wkroczyła między wrony, więc musi krakać tak jak one. Na poziomie zewnętrznym będzie obrażona na ojca, bo tylko w ten sposób będzie mogła czuć się bezpiecznie przy matce. Musi matce potwierdzać, że jest taka sama jak ona. Tylko w ten sposób nie będzie narażona na jej ataki. Na poziomie natomiast wewnętrznym będzie potajemnie jednoczyć się ze słabszym w tej przykładowej relacji, czyli z ojcem. W późniejszym życiu może mieć tendencję do wybierania sobie słabych mężczyzn. Będzie realizować plan zbawienia taty, uratowania go. Jej próby oczywiście na nic się nie zdadzą. W ten sposób myli wewnętrzny obraz ojca, ze swoim partnerem. Próbuje zbawić słabych facetów, a Oni wcale jak się później okazuje tego nie chcą. Co jest dobrym rozwiązaniem w takiej sytuacji? Dobrym rozwiązaniem może być popatrzenie na mamę i oddanie jej tej niewyartykułowanej złości na ojca. Czasami ten proces się udaje, podczas ustawienia systemowego. Wtedy dziewczynka czuje się odciążona. Ciężar wynikał z tego, że wzięła to co nie przynależało do niej samej. Zidentyfikowała się z emocjami mamy, a swoje zakopała pod dywanem. Dotarcie do swoich prawdziwych emocji, w stosunku do ojca, być może pozwoli jej po raz pierwszy dotrzeć w jego ramiona. Przejrzeć się, jako księżniczka, a potem już z siłą, którą od ojca się dostaje dotrzeć na nowo w ramiona matki, już jako kobieta, na nowo, z nowym początkiem dla ich wspólnej relacji, relacji kobiety z kobietą. Relacji matki, i dorosłej córki. 



Czasami bywa tak, że dziewczynka wyjdzie z ramion matki, i utknie przy tacie. I tutaj też czeka na nią pułapka, bo co jeżeli tak bardzo rozpłynie się, w tych słowach, że nie będzie chciała wrócić do matki? Co jeżeli ojciec nie będzie chciał jej wypuścić ze swoich "rąk"? Co jeżeli ojciec ma słabą relację z własną żoną, która nie jest tak łatwa w obsłudze jak córka? Żona może zdradzić, może znaleźć innego mężczyznę, może wykastrować emocjonalnie, a co może zrobić ojcu córka? Wiele pytań, wiele sytuacji, w których los tej małej budującej się psychiki naszej małej kobietki może się wykoleić. Co ostatecznie, jeżeli matka poświęci córkę, i nie będzie chciała, aby ta do niej wróciła. Aby, wróciła do jej strefy wpływów. Co jeżeli poświęci ją ojcu, w zamian za święty spokój? Takie dziewczynki stają się córeczkami tatusia. Ojciec traktuje ją na pierwszym miejscu. Na pierwszym miejscu przed własną żoną, a to jest zaburzenie porządku systemowego, bo fakty są takie, że najpierw był związek pary, a owocem tego związku jest dziecko - w tym przypadku dziewczynka. Czasami w ustawieniu systemowym wychodzi na jaw, że dziewczynka reprezentuje z miłości, pierwszą miłość ojca, lub jakąś znaczącą dla niego kobietę, w której się zakochał, a która przez ojca nie została uszanowana, a tym samym zostało jej odmówione prawo przynależności.  



Dla słabego mężczyzny taka mała kobietka jest "atrakcyjna". Kocha bezrefleksyjnie, kocha wiernie, kocha ślepo, i łatwo kontrolować tą miłość. Oczywiście w pewnym wieku będzie przechodzić bunt, ale ostatecznie problem jaki przed nią stoi, to zrezygnować z bycia pierwszą przy tacie. Paradoksalnie tu nic nie trzeba robić. Tutaj trzeba mieć siłę, aby zrezygnować, i w tym jest często największy problemTrzeba zrezygnować z bycia pierwszą przed matką, a to dla małej kobietki bardzo atrakcyjne miejsce. Częstokroć jest to też wynik systemowego uwikłania, w historię pierwszej kobiety ojca. I tak latami może trwać zakłócenie systemowe. Objawiać ono się będzie wściekłością matki na córkę. Nie wprost, podskórną wściekłością, która będzie osiągać apogeum najczęściej na różnych rodzinnych uroczystościach, gdy matka będzie prawie fizycznie ze pchana na drugi plan. Matka może nie czuć wewnętrznego poczucia, że to jest jej dziecko. To takie dziwne, bo niby ma świadomość, że to ona ją urodziła, ma świadomość, że to jej dziecko, a dziecko pozostaje jakby za szybą. Niedostępne dla matki. Niedostępne dopóki matka nie dotrze do informacji, że przed nią była pierwsza miłość. Pierwsza miłość jej męża. Czasami ciąża, czasami poronienie. To wszystko w systemie działa, jakby było tu i teraz. Działa dopóki nie zostanie wyciągnięte na jaw, dopóki nie zostanie uszanowane. To tylko nasza ignorancja każe nam często sądzić, że możemy kochać kogo nam się żywnie podoba. Nie jesteśmy w tym względzie do końca wolni. Miłość może płynąć tam, gdzie jest porządek. Inaczej mówiąc miłość jest rzeką, jest wodą, porządek jest brzegami tejże rzeki. Zakłócenie porządku, jest tamą, i tam gdzie powinna płynąć siła, jest tama. Jest prawie suche koryto rzeki. Przywrócenie porządku, jest jak awaryjny spust wody ze zbiornika retencyjnego. Nagle uwolniona miłość, siła, to co dobre w rodzie zaczyna płynąć w swoim korycie. Błogosławieni Ci - bez względu na to, jak archaicznie to brzmi - którzy zajmują swoje miejsce.  

To jest sytuacja, która objawia się tym, że córki trzymają przysłowiową sztamę z ojcem, i to z nim dzielą się sekretami. Matka, w ważnych sprawach jest pomijana. Tworzy się nieformalny front. Scenariuszy i dalszych perypetii związanych z tą dynamiką jest kilka. Jednym z nich będzie niemożność znalezienia przez córkę właściwego sobie partnera. Tata, będzie niezadowolony z chłopców, z młodych mężczyzn, którzy będą przychodzić do córki. Dlaczego? Dlatego, bo na poziomie emocji, będzie czuł się zagrożony. Że wraz z ożenkiem córki straci swoją wielbicielkę, którą przecież przez tyle lat hodował. Sytuacja jest o tyle niejednoznaczna na pierwszy rzut oka, że z pozoru może się wszystko wydawać ok. W jak najlepszym porządku, bo przecież nie wypada, i nie jest wpasowane w społeczny garnitur, aby ojciec powiedział do córki - "jestem o Ciebie zazdrosny". Na boga... toż to byłoby przyznanie się do niejawnego "romansu", a tego robić nie można (?) przynajmniej kulturowo i obyczajowo. Mało tego, to by otworzyło drogę jego żonie, do słusznego i nieokiełznanego wyrażenia swego gniewu. Królowa żona, miałaby wtedy możliwość w końcu stanąć na swojej zasłużonej, i należnej jej pozycji, na pozycji żony - czyli przy boku swego męża. Mąż natomiast musiałby wtedy spojrzeć w rozwścieczone oczy swojej Lilith, i przestać być dla niej tylko kochankiem z zapasem Braweranu w nocnej szafce, a musiałby popatrzeć na swoje słabości, na słabości jego wewnętrznego niezintegrowanego mężczyzny. A tak, bez słów szczerości, teatrzyk może kręcić się dalej. Wkurzona żona, pozornie zadowolony żyjący w wyobraźni mąż, i ofiara ich wzajemnej relacji - zagubiona mała, niedojrzała kobietka, która zaplątała się gdzieś w labiryncie ludzkich relacji. Ojciec w takim układzie kłamie. Daje tej małej bezbronnej istotce nadzieje na to, że ona może odnaleźć samą siebie w jego ponętnych oczach. Prawdą jest, że tak jak mężczyzna może odnaleźć samego siebie, swoją męską tożsamość, swoją męską drogę tylko i wyłącznie w oczach innych mężczyzn, tak samo kobieta może odnaleźć siebie i swoją żeńską tożsamość tylko i wyłącznie w oczach innych kobiet. Dlatego tak ważne jest, aby mała dziewczynka usłyszała, że jest najpiękniejsza, najinteligentniejsza, i najwspanialsza, zaraz po jej mamie. To ostatnie zdanie zrywa zasłonę iluzji, stawia dziecko blisko ziemi, dziecko nie jest odrzucane przez ojca, jest przyjęte, i zarazem jest mu pokazane jego właściwe miejsce, w systemie rodzinnym. 



Dlaczego kobieta z takiego układu, jak opisany powyżej, nie może znaleźć szczęścia w związku? Dlatego, że została "uwiedziona" przez ojca. I stoi przy ojcu zajmując miejsce swojej matki, a jego żony. A ktoś, kto już jest w związku - w związku z własnym ojcem, nie jest w stanie być dostępny dla innego mężczyzny. Już jest zajęty, już jest w związku, jest dla innego mężczyzny niedostępny. Taka kobieta umie tylko uwodzić, lecz nie potrafi w pełni się oddać innemu mężczyźnie. A Królowa matka, czeka, a jej złość częstokroć nie możne znaleźć ujścia, bo od strony formalnej - jak to się mówi - liczby się zgadzają, nawet jest glejt podpisany przez księdza, czy tam Burmistrza, tudzież Prezydenta, że ślub się odbył. I co z tego? Gucio. Nic. W papierach wszystko się zgadza, a na koncie emocjonalnym wciąż manko. Ot życie ! 
Skutki takiego układu są niewidoczne dla wielu, w codziennym życiu, ale można je zaobserwować w dłuższej perspektywie po konsekwencjach. Na przykład po rozwodzie córki. Nie zawsze w taki sposób się to przejawia. Ale bywa i tak, że córce po prostu się nie układa z innymi mężczyznami, co prawda adoratorów jest wielu, jednak wszystkie związki po krótkotrwałej fascynacji się po prostu wypalają. Co znamienne, córeczka tatusia często trafia na syneczka mamusi, i z takiej mąki bułek nie będzie. A może i będą, bo tak naprawdę to taka konstelacja jest dla siebie wyzwaniem. On musi zrezygnować z stania przy mamie, jako jej partner, a ona musi zrezygnować ze stania przy tacie, jako jego kobieta. Gdy oboje zrezygnują, wtedy mają szansę zobaczyć siebie nawzajem "nago". Poranionych, i małych, zwyczajnych, a jednocześnie ludzkich.  
Czy to łatwe? Nie zawsze, ale udaje się podczas pracy systemowej, i jest to proces - nie jednorazowa sytuacja. Krok pierwszy to świadomość, w którym miejscu stoję. Gdy już klient to zobaczy, to ma wrażenie, jakby nagle z ciemności wyszedł na światło dzienne fakt, który determinował jego myśli, emocje, uczucia, jego sposób zachowania. Te informacje spływają falami, i burzą stary porządek. Tama zaczyna pękać. Najpierw powoli zaczyna widać rysę, a potem częstokroć mamy zalew skrywanych uczuć i emocji.  



W ustawieniach systemowych pracuje nad klientem, i jego relacją z obiektem, natomiast ten rodzaj pracy ma to do siebie, że zmiana jednego elementu systemu wpływa na pozostałe do systemu przynależne. I nagle zmiana, wyjście z miejsca córeczki tatusia, może spowodować wielki konflikt pomiędzy ojcem, a jego żoną. To co do tej pory było zakryte wychodzi na wierzch. To co było skrzętnie chowane pod dywan, zostaje wypchnięte na powierzchnię, do świadomości członków systemu. Ojciec zaczyna się kłócić z matką - już jawnie. Nie tylko pokazując sobie nawzajem lekko wyczuwalną oziębłość, tylko jawnie, z pełnym zaangażowaniem. To znów będzie dla córki test jej siły, siły wystania w miejscu córki swoich rodziców. Będzie się oczywiście pojawiała pokusa stanięcia po stronie ojca, i zdyskredytowanie matki, ale prawda na ten temat jest prosta, i dlatego, że jest tak prosta, jest tak trudna do przyjęcia. Relacja pary, relacja mamy i taty, to nie jest temat, ani sprawa, w którą dziecko powinno się mieszać. Oczekiwania partnera względem partnera to są całkiem inne oczekiwania, niż dziecka względem rodzica. Dziecko chce, i ma prawo kochać i mieć dostęp do obu rodziców, nawet jeżeli Ci się wzajemnie nienawidzą. Zajmowanie przez dziecko czyjejś strony w konflikcie rodziców, jest zawsze skazane na złe konsekwencje - dla dziecka oczywiście. Dziecko chce mieć obu rodziców. Stając po stronie jednego z nich, zwraca się przeciw drugiemu. Zwracając się przeciwko drugiemu, zwraca się również niejawnie przeciw samemu sobie, w sobie. Inaczej mówiąc - sprawy rodziców należy zostawić przy rodzicach. Nic tam po nas. To ich decyzje, ich wybory, ich konsekwencje, ich konflikt, w którym paradoksalnie mogą się nawzajem rozwijać, jako to co męskie, i jako to co kobiece, wyznaczając, wytyczając na nowo granice swojego, i ich wspólnego. Dziecko nie ma prawa się w to angażować. 



Jeżeli rodzice się rozwodzą, dzieci mają prawo nie stawać po żadnej ze stron. Ceną jaką może zapłacić córka, która zajmie stanowisko przy ojcu, jest niepowodzenie w relacjach z innymi mężczyznami. Przejawiać to może się tym, że w relacjach z innymi mężczyznami będzie tą drugą. Tak samo jak było to z jej matką. W ten sposób całkowicie nieświadomie nie pozwala sobie na bycie pierwszą. Karze się, za to, że matce "odebrała" partnera. Będzie wybierała facetów po przejściach, będzie kochanką żonatych mężczyzn, będzie ją po prostu ciągnąć do bycia drugą. Co tutaj jest rozwiązaniem? Co w takiej sytuacji jest dobrym rozwiązaniem? Już niebawem.

Najbliższe warsztaty ustawień systemowych odbędą się, w Krakowie, w dniu 21.11.2015 r.
Celem bliższych informacji zapraszam do zapoznania się z wydarzeniem na FB

https://www.facebook.com/events/1651983851721291/


Zapraszam serdecznie

Mirosław Czarko-Wasiutycz
Coach systemowy, Coach personalny,
Trener Biznesu, Menadżer.



O Autorze

Nazywam się Mirosław Piotr Czarko-Wasiutycz. Urodziłem się w 1978 r. we Wrocławiu. Studiowałem Psychologię Zarządzania, i Marketing. Przez 12 lat pracowałem w mniejszych i większych firmach, a także korporacjach. Pełniłem funkcje kierownicze, dyrektorskie, ale najbardziej przypadło mi do gustu stanowisko trenera, coacha, mentora - w tym wymiarze realizuję się zawodowo. Pracuję z biznesem, i klientami indywidualnymi. Biznes wspieram szkoląc ze sprzedaży, obsługi klienta, coachingu, zarządzania, komunikacji. Przy pracy z klientem indywidualnym stosuje techniki coachingowe, i metodę Ustawień Systemowych Berta Hellingera - takie połączenie narzędzi i technik przynosi mi i moim klientom bardzo dobre efekty. Uczestniczyłem w ponad 40 warsztatach rozwoju osobistego, szkoląc się u różnych mądrych ludzi. Mam na swoim koncie ponad 3500 spotkań coachingowych, i ponad 1000 godzin spędzonych na sali szkoleniowej. Z Ustawieniami Systemowymi spotkałem się w 2005 r. Od tamtego czasu moje życie uległo olbrzymiej transformacji. Dzisiaj, po 10 latach pracy z sobą samym pomagam między innymi mężczyznom dotrzeć do ich wewnętrznej męskiej siły, którą mogą znaleźć przy swoim ojcu. Czerpiąc siłę ze zdrowych męskich korzeni pozwalam im wyciągnąć na światło dzienne, ten potencjał, który zawsze w nich drzemał, tylko czasami był przykryty kurzem zamierzchłych czasów. Kobietom pomagam dotrzeć do ich ojca, a potem powrócić w ramiona matki, do tego co żeńskie. Prywatnie jestem mężem i ojcem - trójki wspaniałych dzieciaków - Aleksandra, Juli Antoniny, i Emilli Zofii.
Klientów indywidualnych przyjmuję w Kątach Wrocławskich, lub na sesjach via Skype. Na ternie Polski prowadzę również warsztaty Ustawień Systemowych. Jeżeli chcesz się umówić zapraszam Cię do kontaktu.

Dane do kontaktu:
mail: info@czarko-consulting.pl
tel. +48 781 896 147
skype: czarko.consulting
www.czarko-consulting.pl

16 komentarzy:

  1. Mój przypadek jest jeszcze inny. Tato był zawsze tym dominującym w rodzinie, także nad mamą i nami, trójką rodzeństwa. To była dominacja finansowa. Jednocześnie tato nie jest osobą zbytnio okazującą uczucia - nie pamiętam, bym od niego usłyszała kiedykolwiek te "magiczne" słowa, choć w zasadzie czułam, że jest ze mnie dumny, bo osiągałam sukcesy. Mama z kolei to osoba ciepła, z emocjami "na wierzchu", co często było przez tatę krytykowane. Jednak rodzicie nigdy nas dzieci nie ustawiali przeciwko sobie wzajemnie (nie odczuwałam jakiegoś ciągnięcia ani przez mamę ani tatę w swoją stronę). Zaczynam sobie jednak zdawać sprawę, że moje zachowanie w domu świadczyło o "braniu strony" taty - starałam się nie okazywać uczuć, też krytykowałam mamę, gdy zaczynała za bardzo się rozklejać, itp. choć w środku jestem bardzo wrażliwą, i też uczuciową kobietą, czego wyrazy dawałam w związku z mężczyzną. Gdy dostawałam od niego ciepło, było mi łatwo odwzajemnić się tym samym. Sama też miałam dużą potrzebę wychodzenia z inicjatywą i okazywania mu uczuć. Tyle że w końcu doszło do aktów jego przemocy emocjonalnej i fizycznej w stosunku do mnie, a ja tkwiłam przy nim dalej, nie potrafiąc odejść. I dalej głaskałam, usprawiedliwiałam, wierzyłam, że w końcu zobaczy, jak mnie krzywdzi, bo przecież on ma dobre serce, wiele razy tego doświadczyłam. Byłam jego "córeczką", która dopiero od niego usłyszała, że jest najpiękniejsza, najmądrzejsza, i inne naj. Tyle że potem przyszła agresja i bajka się rozprysła... Komu z rodziny najpierw o ty powiedziałam?
    Tacie - bo bałam się, że mama tego nie przeżyje. A tato to ogarnie we właściwy sobie sposób, metodycznie, z dystansem.. I rzeczywiście tak było. Problem w tym, że ja psychicznie nadal tkwię w tym związku, mimo że już nie mieszkamy razem od ponad roku, to ja ciągle tęsknię za tymi chwilami ukojenia, których zaznawałam w rękach tego mężczyzny. Czy to możliwe, że tak strasznie mi brakowało tego od taty, gdy byłam dziewczynką? Wtedy tego nie czułam, teraz zaczynam się nad tym zastanawiać...
    Jak to się ma do historii opisanych w tym artykule? Bo ja próbuję sobie to jakoś od dłuższego czasu poustawiać, wyjaśnić, ale nie bardzo to idzie...
    Dziękuję za ten artykuł. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak to się ma w Pani przypadku. Nie widziałem Pani na żywo. Nie patrzyłem na Pani system. Czytam, że mocno to Panią poruszyło. Zapraszam do kontaktu, można przez grupę na FB https://www.facebook.com/groups/1635773963339541/?fref=ts

      pozdrawiam

      Mirek

      Usuń
    2. Mój ojciec umarł jeśli chodzi o związek z drugim mężczyzną to samo co u pani skończyło się agresja i odszedl a ja dalej tęsknię za cudownymi chwilami...

      Usuń
    3. Mój ojciec umarł jeśli chodzi o związek z drugim mężczyzną to samo co u pani skończyło się agresja i odszedl a ja dalej tęsknię za cudownymi chwilami...

      Usuń
  2. Witam! Ja mam pytanie o rozwiniecie zdania z poczatkowej czesci atykulu: "Dobrym rozwiązaniem może być popatrzenie na mamę i oddanie jej tej niewyartykułowanej złości na ojca". W jaki sposob mozemy oddac zlosc? Dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie rzeczy jak przyjęcie czegoś, lub oddanie robi się na Ustawieniach Systemowych. Jak się już człowiek dobrze w tym wprawi, to może to zrobić sam, ze sobą, w zaciszu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jestem dokładnie tą z artykułu..., która "utkwiła przy ojcu"

      Usuń
  4. Bardzo interesujacy artykul.A prosze opowiedziec jak wyglada sytuacja z synem.Jestem matką chlopca i ciekawi mnie jak ma wygladac jego pozycja.Chociaz domyslam sie że podobnie jak w przypadku opisanym powyzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do grupy na FB Kobieta i Mężczyzna :)

      https://www.facebook.com/groups/1635773963339541/?fref=ts

      Usuń
  5. A co z córką poniżaną i bitą przez ojca? Mam taki problem, na karku 29 lat, ale nie mogę się z nikim związać. Przy facetach jest spięta i nienaturalna. To już chyba nie minie. Co robić?

    OdpowiedzUsuń
  6. a czy może być tak, że te sytuacje są jakoś pomieszane? chodzi mi o to, że z jednej strony dziewczynka "zostaje" przy matce, bierze na siebie jej złość do ojca, nie widzi w nim męskiego autorytetu. a z drugiej strony toczy nieświadomą rywalizację z matką, czyli to o czym Pani pisze na koniec tekst. Ze taka dziewczyna/kobieta stawia siebie w roli tej drugiej

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie zapraszam do Krakowa https://m.facebook.com/groups/1635773963339541?view=permalink&id=1636741213242816

    OdpowiedzUsuń
  8. a komu przypada zaszczytna rola powiedzenia dużej-małej dziewczynce, że jednak NIE jest Najmądrzejsza, Najważniejsza , Najpiękniejsza itp. na Świecie...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas powinien to usłyszeć. Bo człowiek jak jest głodny, to głodzenie go jeszcze bardziej, nie sprawi, że przestanie mu się chcieć jeść. Ma Pan nieskuteczny pomysł na radzenia sobie z takimi sytuacjami :) to prowadzi do nikąd. Najpierw trzeba się nasycić :) jak się człowiek nasyci, to sam sobie odpuści - i nie potrzeba wtedy nikogo, kto miałby go na ziemie sprowadzać :)

      Usuń
  9. Nigdy nie miałam ojca. Jakiś był, ale nie przy nas. Był tym złem, do którego nie wolno było się przyznawać, ani mówić, że się tęskni lub potrzebuje. W najgorszych chwilach matka przyrównywała mnie do niego: "Jesteś jak twój TATUŚ", a słowo "tatuś" było najgorszym epitetem i zawsze wypowiadane z pogardą. Mężczyźni byli złem koniecznym. Szukałam jak ślepiec miłości, wszędzie, czasem wpakowując się w tarapaty, a nawet w jakieś romanse z żonatymi facetami... Koniec, końców odnalazłam tego jedynego, ale początek nie był łatwy, bo wciąż mnie rozczarowywał, bo nie miałam do niego zaufania pomimo, że nie dawał mi powodów... Trafiłam na "synusia mamusi" i wciąż walczyłam z teściową. Byłam tą drugą - tak się czułam. Teraz, po 20 latach małżeństwa trochę się te nasze relacje zmieniły - teściowa została zdetronizowana. Czasem teściowa wypływa gdzieś z jakąś ważną sprawą i mąż "biegnie na pomoc", ale oddaje mi co moje - rekompensuje mi to zawsze. Wiem, że jestem dla męża najważniejsza, ale wciąż jestem "głodna" - teraz wiem dlaczego. Dziękuję za ten artykuł. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. mogę nigdy się niedoczekać aż mój ojciec powie mi, że jestem najpiękniejsza ... zaraz po mojej matce.
    Moi rodzice nienawidzili się wzajemnie. I w jakieś części mnie. Matka, że jestem podobna do ojca a ojciec że jestem podoba do matki. Skutek? jestem po 40 tce w sprawach związków nie mam się czym pochwalić

    OdpowiedzUsuń