Wiele jest na świecie
nieszczęśliwych związków. Na pewno każdy, z nas zna kogoś takiego kto tkwi, w
związku, który z zewnątrz wygląda na toksyczny, i pewnie nie raz taka osoba, z
toksycznego związku słyszała – co Ty z Nią / Nim robisz? Po co z Nią/ Nim
jesteś? Przecież to Cię wykańcza. Osoby, które tkwią w takich związkach
poniekąd mają świadomość, że tkwią w związku, który nie funkcjonuje tak jak
powinien, bo po jakimś czasie nawet do najbardziej zakutego łba wchodzi
informacja, że coś tu nie gra. Że nie jest w porządku, jeżeli On Cię tłucze po
łbie, nawet jeżeli faktycznie popełniłeś błąd, i nie zrobiłeś czegoś właściwie.
Wali się, pali, wzywana jest policja, lecą wyzwiska, oskarżenia, patelnie,
garnki, buty, i są ofiary. Mimo wszystko ludzie w takich związkach nadal
trwają. Po burzy przychodzi spokój, jak to było w jakiejś piosence, zaś ruch
zbliżania się, i oddalania się od siebie jest naturalnym ruchem w parze. W
toksycznych relacjach natomiast to oddalanie się, i przybliżanie wygląda jak
oddalająca się, i przybliżająca do brzegu fala tsunami. On ją wali po głowie,
ona płacze, pakuje się, grozi, że się wyprowadzi, potem jednak, gdy już stoi w
drzwiach, jakby coś jej odbierało siły do tego, aby przekroczyć próg. Wlewa się
w nią jakieś dziwne uczucie miłości, spokoju, nadziei. Zaczyna sama siebie
obwiniać. Umysł podpowiada jej pytania – a może faktycznie to ja zrobiłam z
igły widły i sprowokowałam tą awanturę? Już nie jest tak do końca pewna, czy
wyjście z domu, zakończenie relacji to dobry pomysł. Jeszcze przed chwilą był
to doskonały i jedyny rozsądny pomysł, a już po chwili nie jest do końca tego
pewna.
On doświadcza razem z nią zdrady.
Jest wzburzony. Wkurwia się, co tu dużo mówić, i postanawia, że zakończy tą
relacje tu i teraz. Potem słyszy od niej, że to przez to, że go nie było, że
był nieobecny, że dlatego zaczęła szukać kogoś, kto chciał jej słuchać. Nagle
pomysł na zakończenie relacji przestaje być dla niego najlepszym rozwiązaniem.
Przecież mamy dzieci, przecież to ja ją wybrałem na swoją żonę. Może faktycznie
byłem nie obecny. Siedziałem po nocach w pracy, uciekałem z domu, może
faktycznie to moja wina. Zostanę. Zmienię się. W obliczu utraty partnerki nagle
zaczyna sobie uświadamiać, jak ją kocha. Przecież nie jest w stanie bez niej
żyć. A tym bardziej żyć, z przekonaniem, że nie zrobił wszystkiego co mógł, że
za mało się postarał. Przecież może stracić wszystko. Związek, żonę, kontakt z
dziećmi, i jeszcze społecznie będzie rozwodnikiem. Postanawia zostać. Relacje
jakoś przez moment się ocieplają. Oboje zapominają na chwilę, o tym co było
trudne. Sińce schodzą, już ich prawie nie widać. Dzieci się cieszą, obrazem, że
rodzice są ze sobą razem. Oboje kładą się do łóżka spać, wtuleni w siebie, tak
szczelnie jak z nikm innym, i oboje marzą. Marzą swój udany związek. Trochę się
boją, ale marzą o tym, że tym razem będzie inaczej.
I huj… inaczej nie jest. Po
jakimś czasie wszystko zaczyna wracać do normy. Ewenementem jest ich bycie
razem w bliskości i miłości, w symbiotycznym spleceniu dwóch ciał. W byciu tak
blisko, że bliżej ciało z ciałem się nie da. Świeci słońce. Świat wygląda
inaczej. Ale to tylo na chwilę, bo normą jest wojna. Ani On, ani Ona nie mogą
odejść, więc wiążą się jeszcze bardziej. W różny sposób się wiążą. Czasami
wiążą się dzieckiem, a jak jedno nie wystarczy to wiążą się drugim, trzecim,
czwartym. Wiążą się wspólnym kredytem. Papierem, w którym jest napisane i to
pod przysięgą kościelną lub państwową, że są razem mężem i żoną. I przysięgają
publicznie, że będą ze sobą na dobre i na złe. Wiążą się długami, ciężkimi losami.
Wiążą się chorobą dziecka, i brną w to głębiej, i głębiej licząc, że na końcu
czeka jakaś nagroda. Że jak już tak dużo doświadczą, że jak już tak się
nacierpią, że jak już zbiorą dostatecznie dużo cięg po łbie, dupie, plecach, że
jak już będą mieli tak dużo blizn, to w końcu, gdzieś tam na końcu dostanie im
się nagroda. Czasami zanim dojdą do tej upragnionej nagrody, niestety ktoś
kogoś popchnie mocniej, i czasami mamy tragedię. Śmierć. Więzienie. Dzieci w
domu dziecka, albo u rodziny zastępczej. Czasami naprawdę czarno się kończy.
Wiąże ich natomiast trauma.
Trauma symbiotyczna. Dziecko uczy się miłości od mamy. Mama jako pierwsza uczy
dziecko miłości. Jeżeli natomiast mama jest straumatyzowana, to przekaże
dziecku taki wzór miłości, jaki sama ma w sobie. Jeżeli mama nie jest gotowa na
bycie mamą, jeżeli sama doświadczała trudnego, i nie przeszła przez to, nie
doświadczyła, nie zrozumiała, to będzie kopiować na dzieciaka to co ma. A jak
ma Trudne, to będzie replikować Trudne. Dzieci zaś kochają bezwarunkowo, i są w
stanie na poziomie duszy umrzeć za rodziców.
Świadomie przeżywamy mniej niż
10% procesów które zachodzą w naszej psychice. Czyli ponad 90% psychicznych
procesów odbywa się przez 24 h na dobę poza obrębem światła naszej świadomej
latarki. Ponad 90% ! Dlatego właśnie w ustawieniach systemowych terapeuta
patrzy na ciało, oddech, chrząknięcia, kichnięcia, ruchy, drżenie ciała, puls.
Ciało zawsze mówi prawdę. Język powie wszystko. Wszystko zracjonalizuje. Ciało zawsze
mówi prawdę. Ciało mówi jak jest. Język często mówi, jak by chciał, aby było.
Trauma ma miejsce wtedy, kiedy
przeżywamy coś bardzo trudnego. Ma miejsce wtedy kiedy napięcie systemu
nerwowego jest tak duże, że organizm obawia się o przeżycie, przetrwanie. W
takich momentach dochodzi do podziału na to co świadome, i wyparte. Używając
metafory: Wyobraź sobie, że bierzesz jakąś część siebie która Ci się nie
podoba, bo jest brzydka, słaba, śmierdząca, boli. Pakujesz ją w foliową
torebkę, i wkładasz do sejfu. Klucz do sejfu wyrzucasz za siebie, i wychodzisz
z pomieszczenia, gdzie zostawiłeś tą część siebie. Zapominasz. Świadomie nie
przeżywasz już bólu, strachu, czy innych odrażających uczuć, ale to nie zmienia
faktu, że ich nie ma. Są jakby dla świadomych procesów niewidoczne, a manifestują
się brakiem czucia, i zamrożeniem jakiejś części ciała. One są, i dlatego, że o
nich zapomniałeś – a zapomniałeś, aby przeżyć, w tamtej konkretnej chwili, aby
móc przetrwać – działają, i to działają potężnie. Im bardziej wyparte ze
światła świadomości, tym mocniej działają. Tym mocniej działają, w Twoim życiu.
Działają z poziomu nieświadomego. Dlatego też, ktoś kto niesie w sobie traumę,
nawet nie zwróci uwagi na kogoś, kto takiej traumy nie niesie. Jego
nieświadomość będzie kierowała jego uwagę na osoby, z którymi będzie mógł
przeżyć to jeszcze raz. Przeżyć jeszcze raz to czego np. doświadczył w trudnej
relacji ze swoją mamą. A będzie się tak działo po to, aby ostatecznie uwolnić
się od traumy. Wyciszyć ją. Rozpuścić, roztopić. Dlatego właśnie na
ustawieniach nie usłyszysz np. „Ojjjojoooj jaki ten Twój partner zły. A Ty taka
biedna. Pomogę Ci.” Zazwyczaj usłyszysz natomiast „Trudny partner to dobry
partner”, albo „Partnerzy są siebie warci”. Na ustawieniach dobry terapeuta nie
powinien pozwolić Ci robić z siebie ofiarę. Nie powinien głaskać Cię po głowie
litując się nad Tobą. Dobry terapeuta powinien wierzyć w to, że masz siłę wziąć
za sytuację odpowiedzialność, i unieść ją na własnych nogach. Dobry terapeuta
to taki, przy którym zyskujesz siłę. Po spotkaniu, z którym masz w sobie więcej
autentyczności.
Jeżeli dziecku nie udało się w
naturalnym ruchu przepływu odejść od mamy, do swojej niezależności, do swojej
odrębności, do swoich uczuć, przeżyć, doświadczeń, do swojego świata, i tkwi na
poziomie psychicznym w takiej traumie symbiozy z matką, pomimo tego, że może
mieć dzisiaj 40, albo i 75 lat, to często będzie w trakcie swego życia trafiało
i przyciągało do siebie osoby z podobną traumą. Bo trauma przyciąga traumę.
Bogaci przyciągają bogatych. Biedni biednych. Chorzy chorych. Pesymiści
pesymistów, a optymiści optymistów. To niemoc odejścia od mamy, z ramion mamy
ku swojemu… ku sobie, ku swojej odrębności przejawia się niemocą odejścia z
toksycznej relacji. Tylko, że wtedy kiedy mieliśmy 2 latka, 6 latek po prostu
odejść nie mogliśmy. Musieliśmy zostać, zostać i tkwić w tym co było, a wiemy,
że nie zawsze było różowo. Inaczej mówiąc, problemem ostatecznie nie jest Twój
partner z toksycznej relacji. Nie toksyczna relacja jest problemem. Relacja
jest jaka jest. Kwestia jest tu tego, że problemem jest straumatyzowana część
Ciebie, której nie widzisz gołym okiem, nie masz nawet świadomości jej
istnienia, a Ona działa. Kiedyś to odszczepienie, wykluczenie tego trudnego
doświadczenia z mamą, czy z tatą pozwoliło Ci przetrwać. Dzisiaj już jesteś
duży, już nie musisz się bać, że jak skończysz związek ze swoim partnerem, to
nie przetrwasz. Nie musisz się obwiniać, że coś zrobiłeś źle. Może to jest tak,
że wtedy gdy byłeś mały, mama uczyła Cię, że widzi Cię i kocha tylko wtedy,
kiedy jesteś taki jaki Ona uważa, że powinieneś być? Może nie byłeś w stanie
tego znieść, i chciałeś uciec, tak jak teraz stajesz z walizkami przed drzwiami
z łzami w oczach. I nie możesz przekroczyć ich progu. Może tak samo kiedyś,
jako 3 letnia dziewczynka nie mogłaś wyjść z pokoju, bo były zamknięte drzwi,
lub mama przytrzymała je swoim ciężarem. Może mama jak zobaczyła jak płaczesz,
i chcesz uciec nagle się zreflektowała, i dotarło do jej serca, że wyrządziła
Ci krzywdę. Może dotarło do niej, że zrobiła to bo inaczej nie umiała. Może
poczuła się na moment winna. Tak samo jak teraz, gdy próbujesz wyjść, a Twój
partner nagle zaczyna Cię przepraszać na kolanach, żebyś nie wychodziła, bo
jego trauma z kolei zazębia się z Twoją w taki, sposób, że jego mama straszyła,
że jak będzie nie grzeczny, to pójdzie i już nigdy nie wróci? I teraz On jak
widzi Ciebie stojącą w drzwiach, to widzi w Tobie tak naprawdę swoją mamę,
która spakowana wychodzi?
Procesy psychiczne, które się nie
dokończyły trwają. Czasami przerwane w pół drogi, i czasami ludzie fizycznie
mają 50 lat, ale w procesie psychicznym wewnętrznym, wewnątrz siebie mają tych
lat 3. I tak tkwi taka dwójka zdawałoby się dorosłych ludzi w relacji traumy.
Pasują do siebie jak pięść do oka można by było powiedzieć. Boli ich
niepomiernie to co sobie nawzajem robią. Oskarżają się wzajemnie. Grają w gry
winny, niewinny. Kat, ofiara. Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za siebie, bo
nikt nie chce uwierzyć, że sam sobie stwarza taki los. A trauma działa z
ukrycia. Wyparta. Zamknięta w sejfie na ostatnim z ostatnich pięter piwnicy
nieświadomości. Gdzie klucz? Nie wiadomo. Ktoś kto patrzy z boku po prostu nie
rozumie tych dwoje.
Tęsknią za sobą, tak jak wtedy gdy tęsknili za miłością
mamy, a mama była niedostępna, bo była sama ze sobą we własnej traumie. Tęsknią
i płaczą, i nie wierzą, że to się im przytrafia. Najłatwiej zwalić winę na
chłopa alkoholika, albo na kurewski charakter żony. Ale co to zmieni? Czy
trauma się rozpuści? Czy stopnieje? Nie. Do takiej matki, też trzeba znaleźć na
powrót drogę. Znaleźć drogę mimo całego strachu, i pieczołowitości, z jaką te
trudne pełne bólu wspomnienia zostały zakopane, wsadzone do ostatniej dziury, a
klucz wyrzucony za siebie, w jakąś inną czarną dziurę. Powoli zacznie topnieć…
powoli zacznie puszczać. Na dnie, na samym końcu dotrzesz do głębokiej miłości,
do mamy, do siebie, do życia, i będziesz błogosławił każdy życiowy zakręt,
który Cię w tamto miejsce doprowadził.
To co trudne w tamtej relacji trzeba nazwać. Często osoby, które biorą udział w warsztatach Ustawień Systemowych przeżywają te trudne momenty z własną mamą, czy z własnym tatą. I dociera do nich to co było skrywane w piwnicy nieświadomości. Trzeba przez to przejść. Może pojawić się ból, ale pod bólem docieramy do miłości. Miłości, która może zawitać nawet do tego najgłębiej zakopanego sejfu, gdzie cichutko skulona w kącie siedzi ta malutka dziewczynka, i ten malutki chłopiec, o którym zapomnieliśmy czasami nawet 60 lat temu.
To co trudne w tamtej relacji trzeba nazwać. Często osoby, które biorą udział w warsztatach Ustawień Systemowych przeżywają te trudne momenty z własną mamą, czy z własnym tatą. I dociera do nich to co było skrywane w piwnicy nieświadomości. Trzeba przez to przejść. Może pojawić się ból, ale pod bólem docieramy do miłości. Miłości, która może zawitać nawet do tego najgłębiej zakopanego sejfu, gdzie cichutko skulona w kącie siedzi ta malutka dziewczynka, i ten malutki chłopiec, o którym zapomnieliśmy czasami nawet 60 lat temu.
O Autorze
Nazywam się Mirosław Piotr
Czarko-Wasiutycz. Urodziłem się w 1978 r. we Wrocławiu. Studiowałem Psychologię
Zarządzania, i Marketing. Przez 12 lat pracowałem w mniejszych i większych firmach,
a także korporacjach. Pełniłem funkcje kierownicze, dyrektorskie, ale
najbardziej przypadło mi do gustu stanowisko trenera, coacha, mentora - w
tym wymiarze realizuję się zawodowo. Pracuję z biznesem, i klientami
indywidualnymi. Biznes wspieram szkoląc ze sprzedaży, obsługi klienta,
coachingu, zarządzania, komunikacji. Przy pracy z klientem indywidualnym
stosuje techniki coachingowe, i metodę Ustawień Systemowych
Berta Hellingera - takie połączenie narzędzi i technik przynosi mi i moim
klientom bardzo dobre efekty. Uczestniczyłem w ponad 50 warsztatach rozwoju
osobistego, szkoląc się u różnych mądrych ludzi. Mam na swoim koncie ponad 4500
spotkań coachingowych, i ponad 2000 godzin spędzonych na sali
szkoleniowej. Z Ustawieniami Systemowymi spotkałem się w 2005 r. Od tamtego
czasu moje życie uległo olbrzymiej transformacji. Dzisiaj, po 12 latach pracy z
sobą samym pomagam między innymi mężczyznom dotrzeć do ich wewnętrznej męskiej
siły, którą mogą znaleźć przy swoim ojcu. Czerpiąc siłę ze zdrowych męskich
korzeni pozwalam im wyciągnąć na światło dzienne, ten potencjał, który zawsze w
nich drzemał, tylko czasami był przykryty kurzem zamierzchłych
czasów. Kobietom pomagam dotrzeć do ich ojca, a potem powrócić w ramiona
matki, do tego co żeńskie. Prywatnie jestem mężem i ojcem - trójki wspaniałych
dzieciaków - Aleksandra, Juli Antoniny, i Emilli Zofii.
Klientów indywidualnych przyjmuję
w Kątach Wrocławskich, lub na sesjach via Skype. Na ternie Polski i za
granicami kraju prowadzę również warsztaty Ustawień Systemowych. Jeżeli chcesz
się umówić zapraszam Cię do kontaktu.
Dane do kontaktu:
mail: mirekczarko@gmail.com
tel. +48 781 896 147
skype: czarko.consulting
Na Facebooku prowadzę grupę Kobieta i Mężczyzna do, której serdecznie Cię zapraszam.
https://www.facebook.com/groups/1635773963339541/?fref=ts
Tu znajdziesz grafik Warsztatów Ustawień Systemowych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz