No tak, każdy klepie dużo o
tym sukcesie. O sukcesie w finansach, o sukcesie w życiu osobistym. Wszędzie
gdzie tylko nie popatrzysz, to wielkie słowo SUKCES. Bądź dobrą matką, bądź
dobrą żoną, taką właściwą. Czasami można znaleźć nawet rozpiskę, czyli ściągę
co robi bądź, co nie robi ta dobra żona, czy też dobry mąż. Dobre dziecko,
dobry szef. A Ty czytasz to wszystko i huj… chodź chociaż bardziej prawidłowo
powinno być CHUJ. Dalej ta sama praca, ta sama relacja, w której nie jest zbyt
ciekawie, bo ja się „rozwijam”, tylko ON bądź ONA jakaś nadal nie taka. Jak
siedział i pierdział w stołek, czy tam wysłużony już fotel, tak nadal siedzi i
pierdzi. Brak zmian. Kolejny warsztat na którym łapiesz przysłowiowy flow, a
potem szarówka… rzeczywistość, i przez chwilę niby jakoś inaczej spostrzegasz
siebie i świat, a tydzień po już wszystko jakby wracało na stare tory, czyli
malizna… miernota, a czasami jeszcze z pracy zwolnią, i pojawia się strach.
Tak do jasnej cholery, bo na
sukces trzeba umieć sobie pozwolić. Zrozumienie, to nie doświadczenie. Ostatnio
na warsztacie – nie powiem gdzie, bo jakie to ma znaczenie – przyszła klientka.
Ostatnio brała udział w warsztatach ustawień systemowych kilka miesięcy temu.
Pierwszy raz. Wcześniej nie miała do czynienia z ustawieniami jako metodą pracy
z obszarami ludzkiego życia, takimi jak relacje, praca, biznes, kariera. To był
jej pierwszy tak zwany RAZ. I co? Byłem ciekawy, jakie zmiany zaszły. Czekała
ze swoim tematem do końca. Na gorącym krześle siadła jako ostatnia. A perspektywa
zmienia się. Jak siedzisz na sali jako uczestnik i obserwator, zazwyczaj masz
więcej do powiedzenia. Jak siadasz na krześle koło prowadzącego, to już
zazwyczaj mniej. Czasami próbujesz go zagadać, aby nie popatrzeć na to co
ważne. Ale ja to już wiem… nie słucham do końca co mówi, Twój język. Patrzę na
ciało.
- No to poczekaj chwilę. Weź
głęboki oddech, i chwilę poczekaj.
Oddycha… widzę, że
nierównomiernie. Widzę, że górna część płuc się unosi, ale przepona jakby
zatkana. Cała wewnętrznie drży.
- No to z czym dzisiaj chcesz
pracować.
- Czuję lęk. Już od tygodnia
przed warsztatami czuję niepokój.
- Co się dzieje, tak na co
dzień w życiu.
- No zasadniczo, to dużo się
zmieniło po ostatnich warsztatach. Pojawił się nawet mężczyzna, a go nie było.
Patrzyliśmy na siebie przez tydzień, aż w końcu zaczęliśmy rozmawiać. Dostałam
awans w pracy. Zaczęłam więcej zarabiać. Koledzy i koleżanki zaczęli się pytać,
czy coś biorę, bo chodzę uśmiechnięta – wybuchnęła salwą śmiechu. Właśnie dzień
przed warsztatem okazało się, że wygrałam sprawę i w efekcie dostanę pokaźną
sumę pieniędzy. Relacja z mamą, która całe lata była bardzo napięta bardzo się
rozluźniła. Siostry, które się do mnie nie odzywały, a jak już otwierały usta
to z jakąś pretensją, nagle są miłe.
- Czyli wszystko w porządku?
- No tak. Wszystko w porządku –
odpowiedziała.
- Więc już rozumiem dlaczego
się boisz.
- Dlaczego?
- Bo nagle wszystko zaczęło się
po prostu układać!
Głęboki oddech. Taki oddech
znaczy, że ciało mówi TAK. Ma to miejsce również w momentach, gdy ktoś nas
czasem do czegoś przekonuje, i gdy już mu się uda, to robimy taki głęboki
wdech, i wydech. Klientka zrobiła dokładnie tak samo.
- To jest bardzo proste -
Poprosiłem dwóch uczestników warsztatu, aby reprezentowali Tatę i Mamę
klientki.
- Popatrz na nich, i powiedź „dziękuję,
za życie. Gdybyście się na mnie nie zdecydowali, to wszystko nie mogłoby się
wydarzyć. Dziękuję, że się na mnie zdecydowaliście.” Reprezentanci Mamy i Taty
stoją szczelnie objęci w miłosnym uścisku, trochę jakby jedno ciało tam stało.
Patrzą z dumą na swoją córkę. A ta, tak stoi w ciszy, i po prostu patrzy im w
oczy. I im dłużej stoi i patrzy tym bardziej z jej oczu zaczynają płynąć łzy.
Dociera do niej wartość tego daru, który otrzymała, i przyjęła. Serce otwiera się
jeszcze bardziej na rodziców. Wdzięczność czuć w powietrzu. Niektórzy siedzą na
krzesłach, patrzą na to wszystko z boku, i ocierają łzy. Klientka mówi dalej…
„Od tej pory, każdy mój sukces
z Twoją twarzą Mamo. I z Twoją twarzą Tato. Nie musieliście się na mnie
zdecydować. Dziękuję.”
Piękny obraz. Piękna scena.
Piękne ustawienie, szczególnie na zakończenie całego dnia warsztatów. Taka
kwintesencja wdzięczności za życie. Bo trochę właśnie o tym jest ta praca. O
wdzięczności za życie, najlepiej za życia tych, którzy się do niego
przyczynili.
Dużych rzeczy w życiu nie
dokonuje się bez strachu – jak to powiedział Ginter Schricker na warsztatach we
Wrocławiu. Duże rzeczy w życiu robi się właśnie ze strachem, i mimo strachu. A
czy jesteś gotowy skończyć relacje z ludźmi, z którymi do tej pory kolegowałeś
się, bo tak naprawdę mieliście jeden wspólny temat ? Czyli „ogólnie to jest
chujowo, i nic z tym nie da się zrobić” – co prawda temat i kontekst był różny,
nawet historie różne i mniej lub bardziej ekscytujące, ale trend w rozmowie i
tak cały czas ten sam – „Jest do bani!” Czy jesteś w stanie zmienić towarzystwo
na inne? Na przykład na takie, które do tej pory Cię wkurzało? Bo tam, gdzie Ty
widziałeś problem, oni widzieli wyzwanie? Albo co gorsze rozwiązanie! Co nagle
będziesz robić, jak już nie będzie na co stękać? I narzekać? Może w końcu
trzeba będzie się po prostu cieszyć? I co wtedy? Czy jesteś w stanie powiedzieć
swojej najlepszej przyjaciółce, że masz świetnego męża? Gdy przez ostatnie 5
lat, 95 % Waszych rozmów dotyczyło, co tam on ostatnio spieprzył. Zastanów się.
Dobrze się zastanów, czy chcesz takiej zmiany, i czy faktycznie umieć sobie na
nią pozwolić, bo życie może się wywrócić do góry nogami, a to co znasz do tej
pory, i w czym czujesz się bezpiecznie – może bezpowrotnie minąć.
Nie zawsze to się jednak udaje.
Czasami jest tak, że w losach rodziny jest mnóstwo historii o biedzie i wręcz
głodzie. We współczesnym świecie jest pewnie mniej takich przypadków, ale
jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie było kolorowo. Zwłaszcza podczas losów
wojennych, często z jedzeniem było krucho. Przodków sobie nie wybieramy. Przynajmniej
nie zawsze mamy tego świadomość. Głód i bieda. I wierność do tych którzy nie
mieli. No bo jak sobie pozwolić mieć, skoro oni nie mieli? Jak pozwolić sobie
na posiadanie pieniędzy skoro Tata i Mama, czy tam babcia i dziadek nie mieli
pieniędzy, i zawsze piszczało od biedy. Jak pozwolić sobie na buty za 350 zł,
jeżeli ojciec chodził w jednych przez kilka lat, a nowe dostawał tylko wtedy
kiedy brat wyrastał. I tak para przechodziła z nogi na nogę. Jak sobie pozwolić
na duży dom, skoro Mama i Tata mieszkali w jednym pokoju o rozmiarze 15 m2 ?
Jak sobie pozwolić na szczęśliwy związek, skoro rodzice przez 40 lat życia
darli ze sobą koty? Świadomie a bardziej chyba deklaratywnie, to oczywiście, że
będziemy dążyli i mówili o tym, że chcemy inaczej, i nie chcemy powtarzać po
naszych rodzicach ich jazd. Ale czy w duszy umiemy się zgodzić na zdradę na
poziomie sumienia? Czy umiemy pójść dalej? Czy umiemy puścić tak dobrze znany
wzorzec, i wbrew „tradycji” wejść w szczęśliwy związek? Posiadać duży piękny
ciepły, smacznie urządzony dom? Kupić sobie dobry, bezpieczny, wygodny,
komfortowy samochód? Czy będziemy umieli to mieć, jeżeli tym zza naszych pleców
się nie udało? Czytanie artykułów o sukcesie, może tylko doprowadzić do
rozstroju nerwowego, bo przecież deklaratywnie wiem, że tego chcę, ale nie mogę
przekroczyć pewnej granicy, albo przekraczam ją, a potem mnie wycina znów w
stary schemat. Bo do życia trzeba odwagi. Klienci często stają naprzeciw
swojego sukcesu, albo naprzeciw swojej Mamy lub Taty, i zaczynają zamykać oczy –
jak małe dzieci, które myślą, że jak przestaną patrzeć, to obiekt przed nimi
przestanie istnieć. Czasami patrzą w sufit, czasami w bok. Lecą im łzy, i
zamykają oczy, albo jednocześnie przestają oddychać. Zawieszają się. Robią
naprawdę wszystko, aby nie patrzeć w oczy, i nie popatrzeć, jak wielki dar
otrzymali. Boimy się tej miłości, którą musieli do nas mieć rodzice, bo jak na
nią patrzymy, to otwiera się nasze serce. Widzimy jak bardzo zależni jesteśmy,
a przecież zależność według współczesnej oficjalnej linii prasowej to coś
złego. Wszyscy mamy być kurwa niezależni. A kto przygotował bułkę, którą rano
jadłeś czy tam jadłaś na śniadanie? Kto zniósł jajka, które jesz na drugie
śniadanie? Kto kiedyś postanowił, że zainwestuje w fermę drobiu? Kto te
wszystkie towary dowiózł do sklepu? Kto je wyciągnął na pułki? Kto dał Ci
pieniądze, za które możesz je kupić? Gdzie tutaj jest miejsce na niezależność?
Wszyscy jesteśmy od siebie w pełni zależni. To nas najbardziej wewnętrznie
przeraża. Wszyscy jesteśmy od siebie zależni. Ja od Ciebie, Ty ode mnie. Bo
wszyscy jesteśmy bardzo głęboko ze sobą połączeni. Zwłaszcza w rodzinie.
Zwłaszcza w obrębie osób, które miały znaczący wpływ na życie naszego klanu.
Kobieta koło 40-stki. Dwa
domy. Jeden w mieście, drugi przy lesie – taki bardziej letniskowy. Na koncie
spora suma pieniędzy. Chodzi po mieście, jest na shoppingu. Zaczyna być głodna,
ot tak po prostu jak każdy z nas podczas dnia. I zaczyna wpadać w panikę. Umysł
racjonalny, część mózgu odpowiedzialna za racjonalne myślenie zostaje
wyłączona. Odzywa się gadzi mózg odpowiadający podprogowo za reakcje walcz lub
uciekaj. Nie dotrzesz do niej, ze swoim przesłaniem, że przecież zaraz może coś
zjeść, że może pójść do tej, lub do tamtej restauracji, albo wsiąść w samochód
i za 30 minut być w domu, gdzie czeka na nią ciepły posiłek. W polu na
warsztacie okazuje się, że dziadek jak przyszli Rosjanie ukrywał się przez
kilka dni w piwnicy. Nie mógł wyjść, bo zostałby zabity. Gdy ustawiliśmy
dziadka, było od razu widać, jak skomli z głodu. Klientka jak tylko to
zobaczyła zaczęła głęboko płakać.
- Dziadku. Moje ciało wciąż to
pamięta – klientka bierze głęboki oddech.
- Od tej pory, przy każdym
posiłku będę stawiała dodatkowy talerz, abyś we mnie, przeze mnie mógł dotknąć
tego, czego tam nie miałeś – sytego stołu.
Dziadek uspokaja się. Patrzy z
wdzięcznością. Klientka głęboko się kłania przed głodem i losem dziadka.
Strach, stres fizjologiczny jeszcze przez moment wytrzepuje się, jak trauma z
ciała. Coś odeszło. Wszystkim na sali robi się lżej. A reprezentant dziadka,
nagle zrozumiał dlaczego podczas przerwy zabrał ze sobą cały talerz ciastek.
Pole już działało… proces zaczął się dużo wcześniej.
Czy umiesz sobie pozwolić na
swój sukces? Czy umiesz dotknąć tego, czego Oni, tam wcześniej nie mogli dotknąć?
Czy umiesz się tym cieszyć mając świadomość, że Oni tego nie mieli? Zrozumieć
to – to jedno. Pozwolić sobie, poczuć, i w zdradzie do rodowego sumienia pomimo
często przekonania, że robię coś złego, zgodzić się na to – to coś zgoła
innego.
O Autorze
Nazywam się Mirosław Piotr Czarko-Wasiutycz.
Urodziłem się w 1978 r. we Wrocławiu. Studiowałem Psychologię Zarządzania, i
Marketing. Przez 12 lat pracowałem w mniejszych i większych firmach, a także
korporacjach. Pełniłem funkcje kierownicze, dyrektorskie, ale najbardziej
przypadło mi do gustu stanowisko trenera, coacha, mentora - w tym wymiarze
realizuję się zawodowo. Pracuję z biznesem, i klientami indywidualnymi. Biznes
wspieram szkoląc ze sprzedaży, obsługi klienta, coachingu, zarządzania,
komunikacji. Przy pracy z klientem indywidualnym stosuje techniki coachingowe,
i metodę Ustawień Systemowych Berta Hellingera - takie połączenie
narzędzi i technik przynosi mi i moim klientom bardzo dobre efekty.
Uczestniczyłem w ponad 40 warsztatach rozwoju osobistego, szkoląc się u różnych
mądrych ludzi. Mam na swoim koncie ponad 3500 spotkań coachingowych, i
ponad 1000 godzin spędzonych na sali szkoleniowej. Z Ustawieniami Systemowymi
spotkałem się w 2005 r. Od tamtego czasu moje życie uległo olbrzymiej
transformacji. Dzisiaj, po 10 latach pracy z sobą samym pomagam między innymi
mężczyznom dotrzeć do ich wewnętrznej męskiej siły, którą mogą znaleźć przy
swoim ojcu. Czerpiąc siłę ze zdrowych męskich korzeni pozwalam im
wyciągnąć na światło dzienne, ten potencjał, który zawsze w nich drzemał, tylko
czasami był przykryty kurzem zamierzchłych czasów. Kobietom pomagam
dotrzeć do ich ojca, a potem powrócić w ramiona matki, do tego co żeńskie.
Prywatnie jestem mężem i ojcem - trójki wspaniałych dzieciaków - Aleksandra,
Juli Antoniny, i Emilli Zofii.
Klientów indywidualnych przyjmuję w
Kątach Wrocławskich, lub na sesjach via Skype. Na ternie Polski prowadzę
również warsztaty Ustawień Systemowych. Jeżeli chcesz się umówić zapraszam Cię
do kontaktu.
Dane do kontaktu:
mail: mirekczarko@gmail.com
tel. +48 781 896 147
skype: czarko.consulting
Na Facebooku prowadzę grupę Kobieta i Mężczyzna do, której serdecznie Cię zapraszam.
https://www.facebook.com/groups/1635773963339541/?fref=ts
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz