wtorek, 12 września 2017

Żeby związek się udał… w RAZEM

Człowiek to nie mężczyzna. Człowiek to nie kobieta. Człowiek w całości - to mężczyzna i kobieta. W relacje wchodzi dwojga, aby stworzyć jedno. Natura pięknie to pokazuje, bo gdy blisko spotka się jedno i drugie, to potem Ona zachodzi w ciąże, i rodzi jedno. Jego i Ją, w jednym, w dziecku, które składa się z niego i niej, ale już w jedności. W nierozerwalnej jedności. Związek, tworzą osoby, które chcą być ze sobą, i siebie nawzajem potrzebują. Nie można być z kimś w związku, jeżeli się go nie potrzebuje, i nie uznaje się, że ta potrzeba jest przyczyną powstania związku. Ktoś, kto za bardzo rozwinie w sobie drugą płeć, nie potrzebuje związku, nie potrzebuje kogoś przy sobie. Niektórzy mówią do siebie, że „… nie potrzebuje z Tobą być, jestem z Tobą bo chcę.” Jak to brzmi? Co tam w tych słowach jest schowane? „Chcę z Tobą być…” „nie potrzebuje z Tobą być…” co jest tam powiedziane między słowami? Co jest nie uznane? Nieuznana jest więź, i potrzeba bycia w relacji, w związku, bycia związanym. Tak naprawdę taka osoba mówi, że „jak nie Ty, to ktoś inny…” Jak się wtedy czuje partner? Jak może się czuć? Czy czuje się potrzebny? Czy czuje się ważny dla tej drugiej osoby? Czy czuje, że musi się odsunąć, czy może czuje się uszanowany? Czy otwiera się na drugiego, czy zamyka? Rozważ sam, w sobie.

Związek to dawanie i branie, to dawanie sobie, i dawanie partnerowi. Jeżeli uznajemy swoją więź, to uznajemy istnienie pomiędzy nami przepływu. Nasze związki zaczynamy już w brzuchu mamy. Już tam jesteśmy związani. Już tam jesteśmy połączeni, z tą jedną, jedyną, szczególną kobietą. Nie z jakąś inną, ale właśnie z tą jedną. Z naszą matką. Często ludzie mają zarzut do swojej mamy, że była taka jaka była. Czy uznają wtedy więź która ich łączyła z ich matką. Czy mogą poczuć się dobrze na świecie, wśród innych ludzi, z którymi przyszło im się związać podczas ich życia? Czy są wtedy połączeni z Ziemią? Bo ziemia to też energia matki. Czy ktoś, kto ma dużo zarzutów do swojej matki, może łagodnie i z gracją stąpać po ziemi? Czy może cieszyć się życiem? Czy może być uziemiony? Mówi się, że niektórzy bujają w chmurach, że mają odloty do wysokich wibracji. Jak Oni się mają do swoich matek? Ci, którzy nie czują się dobrze na ziemi, którzy chcą stąd odejść, nie mają się dobrze do swojej mamy. Do swojej mamy… do tej kobiety, która była taka jaka była. Taki ktoś nie umie przyjmować darów, nie umie przyjmować tego co oferuje życie, tutaj na ziemi, bo nie przyjął już u początku swej wędrówki tutaj po ziemi.
Kobieta jest różna od mężczyzny, mężczyzna jest różny od kobiety, ale różny nie znaczy gorszy lub lepszy. Różny znaczy nie więcej, nie mniej tyle co inny. Różny nie wyklucza równości. Wartościowanie, że ktoś jest lepszy, a ktoś gorszy, tak jak to robimy bardzo często wynika z braku głębokiego wglądu w istotę życia. Kategoryzujemy, umniejszamy, dzielimy, bo tak nam łatwiej, bo wtedy jesteśmy w stanie stać w obrębie swego sumienia, i możemy czuć się niewinni. Mówimy na przykład alkoholik – i czujemy się lepsi. A alkoholizm wynika z głębokiej tęsknoty za silnym zdrowym męskim. Gdzie nasze współodczuwanie na ludzką istotę? Wolimy czuć się lepsi, niż zrozumieć.

Gdy partner mówi do Ciebie, że gdyby chciał to mógłby mieć innych partnerów na pęczki. Czy on wtedy uznaje swoją niekompletność? Czy traktuje relacje z Tobą, jako swój wybór, taki wybór jak wybór koloru skarpetek, które dzisiaj zakłada. Aby móc być w związku trzeba uznać swoją niekompletność. Nie trzeba być w związku, to nie jest zasada. Można być w relacjach z innymi ludźmi, nie trzeba być z jednym, można być z wieloma. Można być samemu, i uznać, że wolę dać sobie sam, ze swego żeńskiego do swego męskiego, bądź na odwrót. Ale rozmawiamy o związkach, o połączeniu w jedno tego co odrębne. Odrębne to męskie, i żeńskie, jesteśmy odrębnymi płciami, ale łączymy się w związki, bo mężczyźnie brakuje kobiety, a kobiecie brakuje mężczyzny. Jeżeli kobieta stoi przy swojej mamie, to brakuje jej męskiego. Jeżeli zrezygnowała z ojca, jako swego partnera, to jest do wzięcia przez mężczyznę. Jeżeli nie zrezygnowała z ojca, to znajdzie co najwyżej kochanka. To samo tyczy się mężczyzny. Jeżeli zrezygnował ze swojej matki, jako z partnerki, to jest wolny do związku z kobietą. Kobieta potrzebuje męskiego, i mężczyzna potrzebuje żeńskiego. Kobieta i mężczyzna potrzebują się nawzajem. Bez uznania, że nie jestem kompletny bez niej, czy bez niego, bez uznania tego, że ona jest święta jako kobieta, i że potrzebuję jej, aby być mężczyzną, i stać w męskim, w dorosłym męskim, nie znajdę spełnionej relacji z kobietą, i na odwrót – nie znajdę jako kobieta spełnionej relacji z mężczyzną.

Aby dawać, trzeba mieć. Aby brać trzeba mieć brak. Bez wymiany, bez dawania i brania nie ma relacji. Więc jak ktoś mówi, że nie jestem z Tobą, bo muszę… tylko chcę, to tak jakby nie uznawał swojej niekompletności. Tak jakby mówił do partnera, który chce wymiany, że on tej wymiany z nim nie potrzebuje. Co może zrobić taki partner? Odejść, i znaleźć kogoś, dla kogo to co ma, będzie wartością. Znaleźć kogoś, kto też tak, jak on będzie niekompletny.
Mówią, że mężczyzna „jedzie” na kobiecej energii. To prawda. Mężczyzna potrzebuje kobiecej energii. Kobieta potrzebuje męskiej energii. Mężczyzna jest pojazdem, kobieta jest paliwem. Są też tacy, którzy przez wiele lat praktykują samozasilanie. To też jest jakaś droga. Z czego wynika ta droga? Z głębokiego zrozumienia, czy ze strachu, że będę zależny od kogoś, na kogo nie mam wpływu. I znów pojawia się pytanie… czy przyjąłem własną matkę, bo to na nią nie miałem żadnego wpływu jako dziecko. Mogłem tylko krzyczeć i kwilić… Jak widzę, często tą drogę wybierają Ci, którzy nie przyjęli swojej matki, którzy boją się swojej matki, którzy boją się przyjęcia życia takim jakie ono jest. A życie to nie tylko kwiatki, czekoladki, i słodkie słówka. To także to wszystko co po ludzku jest po prostu trudne. Za tym trudnym na końcu stoi miłość, i głębokie zrozumienie, ale my wciąż mamy często nadzieje, że uda się jakoś to ominąć, jakoś inną drogą dotrzeć na brzeg. Wtedy właśnie odlatujemy, wtedy właśnie wyciąga nas w kosmos, i podróże poza ciałem, bo w ciele jest za trudno, bo w ciele boli, bo w ciele gniecie. Odeszliśmy od jedności, aby wtopić się w oddzielenie, czy po to, aby za życia umrzeć? Czy po to, aby przez coś przejść. Za każdym razem, gdy wyruszamy w podróż, jest taki moment, gdy żałujemy, że w ogóle wyruszyliśmy z domu. Z naszej miękkiej strefy komfortu. To jest kryzys. Podobnie dzieje się wtedy, gdy zaczynamy ćwiczyć. W pewnym momencie mamy dość, i zastanawiamy się, czy nie zrezygnować. Bolą mięśnie. Boli głowa, dupa i w ogóle jest taka fuck upowa atmosfera. Utykamy, często wtedy w wyobrażeniach, odlatujemy, uciekamy od życia. Ze strachu, bo za bardzo boli, czekamy na impuls, który popchnie nas do przodu. To naturalne.

Według matrycy systemowej mężczyzna stoi w rodzinie jako pierwszy. A kobieta jako druga. Pierwszy i drugi tutaj to tylko funkcje. To nie gorszy i lepszy. To nie wyższy i niższy. Tak wygląda matryca systemów rodzinnych. Od kilkudziesięciu lat dużo się pozmieniało w rolach męsko żeńskich. Kobiety były uciskane przez wiele lat. Mężczyźni budowali świat, w którym dla kobiet nie było miejsca. Szamanki, wiedźmy – kobiety które wiedzą – były palone na stosach, bo zagrażały utrzymaniu kobiet z dala od wiedzy. Później były wojny, które zdziesiątkowały mężczyzn. Męskie podupadło. Chłopcy byli wychowywani przez matki, babki, ojców po prostu zabrakło. Dzisiaj mamy tak dużo silnych kobiet się mówi. Silna kobieta… co to znaczy silna kobieta? Taka, która prze do przodu, po sukces? A co tym sukcesem dzisiaj jest? Czy silna kobieta to ta, która stoi przy mężczyźnie? Czy dzisiejsza silna kobieta, to ta, w której dużo żeńskiego? Czy taka, w której dużo męskiego? I na czym zasadzona jest ta silna kobieta? Na swojej zwiewności? Na kontakcie ze swoim współczuciem? Ze współodczuwaniem? Ze swoją intuicją, i zdolnością do łączenia tego co rozdzielone? Jest bardziej matczyna, ciepła, zwiewna, i osadzona w czułości? Czy może jej siła jest zasadzona we wkurwie na męskie? Popatrz głębiej… nie patrz na piękne zwiewne kolorowe stroje, na zwiewne falbany, i wiatr we włosach, popatrz głębiej. Czy jest tam rumieniec i wstyd przed pokazaniem się na zewnątrz, czy raczej droga usłana trupami z męskich ciał, fallusów, wnętrzności. Skąd do kobiety płynie siła? Od jej matki? Owszem, ale czy ta matka była kobieca? Czy raczej wychowywała się na wkurwie swojej babki, bo dziadek poszedł na wojnę i zostawił z piątką dzieci? Czy ta babcia była w żeńskim? Czy to właśnie o niej krążą po rodzinie historie, że rządziła w rodzie. Czy naprawdę rządziła bo chciała? Czy bo nie miała innego wyjścia. Patrzyłem na to już tysiące razy. Już tysiące razy to widziałem na warsztatach ustawień systemowych. Totalny wkurw… z rzucaniem krzesłami, z przekleństwami, wyzwiskami, i pianą na ustach. To się bardzo często kryje za tym dzisiejszym sukcesem kobiecego. Za siłą, aby samej zadbać o siebie. Za sukcesem finansowym. Za zdobywaniem coraz to większych przestrzeni firmowych, czynieniem inwestycji w ziemię, przestrzeń, zasoby. Za tym triumfem stoi mega złość na męskie. A czy mężczyzna, ten który dzisiaj jest z tą kobietą, ma z tym coś wspólnego? Nie. Nie ma osobiście. Zapłacił swoją pierdołowatością już wystarczająco dużo. Był wychowywany przez mamę, która była wkurwiona na tatę. Był wychowywany w przedszkolu przez kobietę. W szkole też. Stracił swój dostęp do męskiego. Już zapłacił. Ale kobieta dalej chce mu spuścić wpierdol. Tym razem za to, że nie jest męski. O ironio. Mężczyzna natomiast ma pretensję do kobiety, że nie jest żeńska, tylko jest jakimś pieprzonym robotem, czy też babą z fiutem między nogami. A nie jest żeńska, bo próbuje wyrównać za babkę, za pra babkę, za te wszystkie, które nie miały, miały za mało, które zostały zmuszone do tego, aby stanąć w męskim.

Co jest rozwiązaniem?

Mężczyzna nie potrzebuje kobiety z penisem, której ulubiona pozycją w seksie jest go ujeżdżać. Nie potrzebuje kobiety silnej, która wychodzi do świata. Jest mu to zbędne. To może mu przypominać tylko jego dominującą matkę, przed którą przecież przez całe dzieciństwo chciał uciec, i tylko marzył o tym, jak to będzie mu dobrze, gdy już dorośnie, bo nikt nie będzie mu mówił o tym, co powinien robić, jak powinien robić, i kiedy powinien robić. Od takich kobiet mężczyźni uciekają. Przy takich czują się słabi, tak samo słabi i bezsilni, jak przy swoich matkach, które były wkurwione na ich ojców, i do ojców nie puszczały… w geście czystego sumienia do babć, prababek, i pra pra babek.
Kobieta która do swego sukcesu zasila się stając przy ojcu, tak naprawdę z ojca nie zrezygnowała. A jeżeli nie zrezygnowała z ojca, to na ile jest dostępna w swojej żeńskości dla swego mężczyzny? Trochę jakby prosiła się, aby ten mężczyzna ją zostawił. Wtedy będzie mogła przeżyć w czystości sumienia dokładnie to co przeżyła jej babka, czy tam prababka, która została właśnie przez dziadka, czy pra dziadka zostawiona. Wtedy właśnie będzie mogła symbolicznie czy wręcz fizycznie obciąć swojemu facetowi jaja. Nie za siebie… za babkę. I z tej ofiary, stanie się sprawcą.
Nadal nie widać rozwiązania… nadal mamy początek gry w Mortal Kombat, gdzie tajemniczy głos zza pleców mówi tylko jedno słowo FIGHT ! WALCZ !

Przodkowie nie mogą w spokoju zasnąć. Prababki i Pradziadkowie przewracają się w grobach. A przewracają się, bo to my zasilamy ich swoją energią. To umiemy w parach robić doskonale. Walczyć o energię. Walczyć o zasoby. Wojny z frontami, nie są już nam potrzebne. Każdy ma swój front pod własnoręcznie zbudowanym dachem. W zaciszu czterech ścian, toczą się największe wojny. On za mało męski, ona z penisem zamiast pochwy. Rozdzieleni. Jeżeli komuś, kto włada tym światem zależało na tym, abyśmy byli w konflikcie, to udało mu się do znakomicie.

Musimy zrozumieć jedną podstawową kwestię. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Cały rozłam pomiędzy męskim a żeńskim postał z idei, której główną osią jest oddzielenie. Której myślą przewodnią jest to, że ja kobieta dam sobie radę bez niego. Ja mężczyzna dam sobie radę bez niej – kobiety. Musimy uznać swoją niekompletność. Musimy patrzeć na siebie jak na święte osoby, z którymi przyszło nam obcować. Musimy patrzeć przez pryzmat nie osobistego Ego, ale przez pryzmat Ego rodziny. A rodzina to nie kobieta i dzieci. To nie mężczyzna i dzieci. To mężczyzna, kobieta i dzieci. A aby to uznać, trzeba uznać, że bez kobiety nie mogę być mężczyzna, a bez mężczyzny nie mogę być kobietą. To co widać, w ustawieniach systemowych to to, że zmarli, że przodkowie, że nawet te wkurwione babcie mogą zasnąć, gdy my już nie powtarzamy ich losu. Gdy idziemy własną drogą, z szacunkiem do ich losu, do ich drogi, do ich życia. One już nie mają wyboru. Ty i ja wciąż go mamy. Nie w odrębności, ale w razem. W nowej jakości RAZEM. Popatrz na swoje życie… na swoje cele, i zastanów się co dzisiaj zasilasz. RAZEM? Czy OSOBNO?
Musimy zrozumieć, że żeńskie potrzebuje stabilnego, silnego męskiego. A męskie potrzebuje ciepłego, czułego żeńskiego. Popatrz na te wszystkie babki… popatrz na tych wszystkich dziadków. I w ciszy zadaj im pytanie… czy wolno mi inaczej niż Wy?

Odpowiedź przyjdzie sama. Dzisiaj jest dobry dzień, aby położyć do grobu to co stare, i to co nie służy RAZEM. Dorośnij. Obudź się. Już czas. RAZEM.

Grafik warsztatów Ustawień Systemowych pierwszy kwartał 2018 r.


Pozdrawiam serdecznie

Mirek Piotr Czarko-Wasiutycz